Zbigniew Czyż: Po mistrzostwach Europy, dyrektor sportowy kadry zdążył już odpocząć i z pełną energią przystąpić do rozgrywek ligowych? Łukasz Koszarek: Tak, jestem wypoczęty i zmobilizowany w stu procentach. Gorzej z formą, na razie jest chwiejna jak nasza polska pogoda, ale będę starał się jak najszybciej nadrobić stracony czas pod względem formy fizycznej. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Czwarte miejsce reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy było dużą, pozytywną niespodzianką dla kibiców tej dyscypliny sportu w naszym kraju. Można powiedzieć, że właśnie zaczyna się bardzo dobry okres dla polskiej koszykówki? - Mam nadzieję, że tak. Pierwsza sprawa, to fakt, że w 2025 roku EuroBasket będzie rozgrywany między innymi w naszym kraju. Duża w tym zasługa prezesa Polskiego Związku Koszykówki Radosława Piesiewicza. Świetną robotę na tej drodze wykonali też nasi koszykarze. Miejmy nadzieję, że na tych sukcesach, organizacyjnym i sportowym, uda się coś zbudować coś pozytywnego. Tak z ręką na sercu, przypuszczał pan, że reprezentacja Polski może być w najlepszej czwórce mistrzostw Europy? - Raczej nikt nie zakładał, że jedziemy po medal. Ja jednak już podczas turnieju towarzyskiego w Grecji widziałem, że chłopaki zaczęli grać bardzo dobrze. Nasza drużyna stała się prawdziwym team spirit, w której każdy zawodnik potrafi pozytywnie zaskoczyć. Tę dobrą dyspozycję i atmosferę w kadrze kontynuowaliśmy przez cały EuroBasket. Mecz ze Słowenią był wybitny i dał nam marzenia o zdobyciu medalu, choć ostatecznie nie udało się go wywalczyć. Sukces reprezentacji spowoduje większą popularyzację koszykówki w Polsce? - Wierzę, że tak właśnie będzie. Można powiedzieć, że ten sukces już widać, bo z różnych stron obserwujemy zainteresowanie koszykówką, chociażby na te przysłowiowe "pięć minut". W mniejszych miejscowościach coraz więcej dzieci zapisuje się do klubów. Docierają do nas sygnały, że dzieci częściej wychodzą na boisko, starają się pograć w koszykówkę. - To dla nas duży sukces, ale zdajemy sobie sprawę, że nagle, z dnia na dzień nie pojawi się 120 nowych kandydatów do gry w reprezentacji. Krok po kroku trzeba dzieciom umożliwiać trening na najwyższym poziomie. Przechodzimy do koszykówki w wydaniu ligowym. Za Legią Warszawa pierwszy mecz w sezonie i od razu, jak na wicemistrza Polski przystało zwycięski, na wyjeździe z Sokołem Łańcut. Jaki cel stawia sobie Legia u progu rozgrywek? - Mamy bardzo dobry zespół. Cel minimum, to być w czwórce i walczyć o medale, ale nie ukrywamy, że złoty medal i mistrzostwo Polski chodzi nam po głowie. Mamy takie marzenie, żeby zostać mistrzem. Trudni jednak cokolwiek wyrokować już na początku sezonu, wiele może się zmienić w trakcie rozgrywek, zwłaszcza, gdy rozpoczną się play-offy. W waszej drużynie doszło do sporych zmian przed sezonem, Legia będzie mocniejsza po tych roszadach? - Myślę, że tak. Na pewno w naszej drużynie jest więcej utalentowanych zawodników, ale trzeba będzie to umieć jeszcze wykorzystać. Dwa najbliższe mecze, ligowy i w Lidze Mistrzów pokażą nam, którą drogę mamy obrać w najbliższym czasie. Już dziś hitowo zapowiadające się spotkanie w Energa Basket Lidze. W hali Torwar Legia podejmie Śląsk Wrocław. To będzie okazja do rewanżu za wielki finał poprzedniego sezonu, w którym musieliście uznać wyższość wrocławian? - Aż tak do tego spotkania nie podchodzimy. Wiadomo, że jest to ważny mecz, bo gramy z mistrzem Polski i motywacja będzie u nas dużo większa, ale my po prostu zagramy tak, jak w każdym kolejnym ligowym meczu. To będzie też dla nas okazja do dobrego przetarcia przed pierwszym meczem w Lidze Mistrzów. W Champions League zagracie w jednej grupie razem z belgijską Oostendą, izraelskim Hapoelem Holon i tureckim Galatasaray Stambuł. Jak ocenia pan siłę tych zespołów? - Na pewno awans do dalszej fazy rozgrywek będzie sukcesem. Musimy się skupić na każdym kolejnym meczu, bo w grupie będzie tylko sześć spotkań. Nie będzie czasu na gdybanie, trzeba będzie się skupić na każdym kolejnym meczu. Wielkim handicapem Legii jest zawsze gra w małej i ciasnej, ale bardzo specyficznej hali na Bemowie. Wszystkie spotkania w Lidze Mistrzów zagracie jednak na Torwarze. To będzie duże utrudnienie? - Nie. Myślę, że Legia chcąc się rozwijać, musi grać także mecze w dużo większej hali, do której może przyjść kilka tysięcy kibiców. Hala na Bemowie jest rzeczywiście dla nas bardzo przyjazna, tam na co dzień trenujemy, tam jest nasz dom, ale na Torwarze będzie łatwiej pokazać się światu. Także dla publiczności to będzie dużo większy komfort. Rozmawiał w Warszawie Zbigniew Czyż