Najsmutniejszą minę miał Macedończyk Zlatko Tanevski, który znalazł się w sektorze zajmowanym przez ponad półtysięczną grupę rodaków. Choć w hali Macedończycy wręcz zakrzyczeli setkę fanów Grecji, na parkiecie role zupełnie się odwróciły. Grecy zwyciężyli 86:54. "Nikt nas nie stawiał w roli faworyta, my byliśmy typowani na najsłabszy zespół w tej grupie. Może z Izraelem powalczymy o trzecie miejsce. Ja cieszę się, że mogłem spotkać się z rodakami, sporo rodziny przyjechało do mnie z okazji mistrzostw" - mówił przechodzący rehabilitację obrońca Lecha. Na trybunach pojawili się także Chorwaci, ubrany w narodową koszulkę Gordan Golik i "po cywilnemu" bramkarz Ivan Turina. "Bardzo lubię koszykówkę, znam wszystkich zawodników, niektórych też prywatnie. W Chorwacji jednak koszykówka przegrywa popularnością z piłką nożną i ręczną. Mam nadzieję, że wygramy wszystkie mecze w Poznaniu i nie ukrywam, że liczę na medal" - powiedział Turina. Do Poznania Chorwatów nie przyjechało zbyt wielu. Zdaniem Turina, być może w większej liczbie pojawią się podczas następnej rundy. "W środę gramy na Wembley z Anglią i tam pojechała spora grupa kibiców. Myślę, że część z nich przyleci do Polski na mistrzostwa" - dodał bramkarz Lecha. Bośniacy Semir Stilić i Jasmin Burić przyznali, że przyszli "bardziej towarzysko" i nie mają swoich faworytów. Z kolei Serb Dimitrije Inac oprócz swojej reprezentacji kibicuje innym drużynom z Bałkanów. "Są tutaj moi znajomi z Chorwacji i dziś im kibicuję. Między nami nie mam tutaj żadnych animozji, one pozostały tylko w polityce. Dla nas to tylko sport" - wyjaśniał Injac