W środę jej drużyna przegrała na własnym parkiecie pierwszy mecz rundy grupowej z Wisłą Can-Pack Kraków 55:68. Jej zdaniem ta porażka utrudnia zajęcie miejsca w czołowej czwórce w końcowej tabeli, ale nie przekreśla jeszcze szans na jego uzyskanie. - Każdy po cichu marzy o awansie do play-off. Mecz z krakowską drużyną wydawał się być jednym z łatwiejszych w fazie grupowej. Oczywiście Wisła ma bardzo dobre zawodniczki, ale na pewno silniejszy skład posiadają Dynamo Kursk, UMMC Jekaterynburg czy ZVVZ USK Praga - powiedziała urodzona w Warszawie koszykarka. Jej zdaniem pozostałe drużyny, w tym BLMA Montpellier i Galatasaray Stambuł, powinny walczyć o czwarte miejsce premiowane awansem. Przyznała też, że losy środowego pojedynku rozstrzygnęły się właściwie w drugiej kwarcie, którą mistrzynie Polski wygrały różnicą dziewięciu punktów. - W pierwszej połowie, mając sześć punktów przewagi, trochę odpuściłyśmy. Wisła odskoczyła na kilka punktów, a jest to tak silna drużyna, że trudno było potem odrobić tę stratę. W końcówce drugiej kwarty popełniłyśmy kilka prostych błędów w ataku, pozwoliłyśmy rozpędzić się krakowiankom w ataku. Próbowałyśmy grać strefą, ale przy tym popełniłyśmy duży błąd. Udało nam się zacieśnić pole rzutu za trzy punkty, tymczasem rywalki zdobyły sporo punktów spod kosza. Mieliśmy dobrze rozpoznanego przeciwnika, ale nie walczyłyśmy jak powinniśmy - uważa polska zawodniczka "Dobrych Aniołów". Przed przeprowadzką do Koszyc Ziętara grała m.in. w MUKS Poznań i Lotosie Gdynia. Jak przypomniała, obecny sezon jest drugim w ekipie z Koszyc, choć chciałaby się sprawdzić w silniejszej lidze niż słowacka. - Nie twierdzę, że za kilka miesięcy odejdę z Good Angels. Jednak może w przyszłości pojawi się jakaś lepsza oferta. Teraz skupiam się na grze, a po zakończeniu sezonu będę myśleć, co dalej - podsumowała.