"Po prostu grać swoje, a jak będzie na końcu, to wtedy się okaże czy się będziemy cieszyć, czy będziemy musieli dalej ciężko pracować" - dodał. - Turów prowadzi już 3-1. Czujecie, że jesteście już jedną nogą w finale? Łukasz Koszarek: Na pewno nie. Na pewno dopóki nie wygramy czterech meczy to w finale nie będziemy, więc w sobotę musimy być skoncentrowani i grać tak jak dotychczas. - Pozostaje pogratulować, bo przez cały sezon Śląsk przegrał tylko jeden mecz u siebie, a teraz w przeciągu trzech dni wy wygraliście tu dwa razy. - Cóż mogę powiedzieć, cieszymy się bardzo, że przełamaliśmy tę halę. Tu się gra bardzo ciężko, kibice bardzo dobrze dopingują. Natomiast my byliśmy skoncentrowani do końca i udało się nam wygrać w końcówce. - W trakcie tego spotkania było widać, że waszym największym atutem, którym nie potrafili się zrewanżować rywale, były rzuty z dystansu. Dziś znowu większa skuteczność była po stronie Turowa. - Tak, cieszymy się bardzo. Myślę, że nieźle wypracowywaliśmy sobie pozycje okazje do rzutu. Rzucaliśmy celnie, trafialiśmy i bardzo się cieszymy z tego. - To chyba jest też dla Ciebie osobiście powód do radości, bo do tej pory trochę słów krytyki słyszałeś. W kilku ostatnich spotkaniach to nie był ten Łukasz Koszarek, do którego się przyzwyczailiśmy. Ale wróciłeś do gry w tym najodpowiedniejszym momencie dla zespołu. - I mam nadzieję, że już tak zostanie. Może miałem chwilową niemoc, ale najważniejsze, że teraz udało się to przełamać. Jak już mówiłem - mam nadzieję, że tak już będzie do końca. - W sobotę jest szansa, żeby już zakończyć rywalizację ze Śląskiem. Nie obawiacie się presji? Bo to teraz wy jesteście o krok od przypieczętowania sukcesu, publiczność będzie wymagać, publiczność będzie mocno dopingować. A w takich sytuacjach, kiedy się bardzo chce czasami nie wychodzi. - W naszych głowach musi pozostać, że jest 0-0. Musimy wyjść na spotkanie normalnie, bez myśli, że coś może się dzisiaj zakończyć. Po prostu grać swoje, a jak będzie na końcu, to wtedy się okaże czy się będziemy cieszyć, czy będziemy musieli dalej ciężko pracować. - W czym tkwi siła Turowa. W sezonie zasadniczym wasz bilans różnił się od bilansu Śląska tylko jednym zwycięstwem. A teraz w czterech meczach, Turów trzykrotnie zwycięża. W jakim elemencie gry przewyższacie Śląsk? - Ciężko teraz powiedzieć. Na pewno Śląsk to też świetna drużyna i nie można powiedzieć, że jakoś wyraźnie przewyższamy Śląsk. Udało nam się w końcówce zachować więcej zimnej krwi i po prostu psychicznie wytrzymaliśmy lepiej. - Przed sezonem mówiło się, że to właśnie te dwa klubu - Śląsk i Turów walczyły o Ciebie. Czy teraz, z perspektywy czasu jesteś zadowolony z wyboru Turowa? - Nigdy się nad tą kwestią nie zastanawiałem. Po prostu przyjąłem ofertę Turowa, cieszyłem się, że mogę tu grać i staram się walczyć z kolegami z zespołu o jak najlepsze trofeum. - A czy dodatkową motywację dla Ciebie stanowi to, że trenerem Śląska jest Andrej Urlep, szkoleniowiec kadry, przed którym można się dobrze zaprezentować? - Nie. Myślę, że na boisku się o tym nie myśli. Walczymy przede wszystkim jako drużyna, a jakieś indywidualne animozje jak chęć pokazania się trenerowi kadry schodzą na dalszy plan. Myślę, że trener Urlep już w jakimś stopniu mnie poznał, także fakt, że gram przeciwko trenerowi nie jest najważniejszy w tej chwili. Rozmawiał: Tomasz Sulka