Zbigniew Czyż: Śląsk Wrocław z wysokiego "C" rozpoczyna rozgrywki w Energa Basket Lidze. Drugi mecz i drugie zwycięstwo mistrza Polski, tym razem w Warszawie nad wicemistrzem, Legią 76-63. Łukasz Kolenda: Cieszymy się bardzo, że mamy taki początek sezonu, ale zdajemy sobie sprawę, że on będzie bardzo długi i wszystko może się zdarzyć. Przykładem chociażby poprzednie rozgrywki. Nie zaczęliśmy ich zbyt dobrze, a jak się skończyło, wszyscy wiemy. Fajnie, że wygrywamy, cały czas pracujemy, żeby się coraz bardziej zgrywać, grać lepiej i mam nadzieję, że wszystko będzie funkcjonowało jak należy. Wygraliście w hali Torwar po spotkaniu, którego przebieg niemal cały czas kontrolowaliście, chociaż na pięć minut przed końcem, to Legia była bliżej zwycięstwa. - Nie był to łatwy mecz i zdaję sobie sprawę, że ładny do oglądania też nie był. Ale takie spotkania również trzeba umieć wygrywać. Co zadecydowało, że to wy ostatecznie zeszliście z parkietu z dwoma punktami? - Wiedzieliśmy, że Legia ma bardzo dobrych zawodników pod koszem, zwłaszcza Grosselle'a i że ma doświadczonych koszykarzy na obwodzie, myślę, że dobrze sobie z nimi poradziliśmy. Spodziewaliśmy się tak naprawdę wszystkiego. Na pewno pomogły nam te nieszczęsne kosze, bo skuteczność nie była dziś za dobra po obu stronach. Na szczęście, to my potrafiliśmy lepiej wyjść z tej sytuacji. (Legia mecze ligowe rozgrywa zazwyczaj w hali na Bemowie, przyp. red.). W Śląsku nie doszło do zbyt wielu zmian pomiędzy rozgrywkami. To może być wasz atutu w walce o obronę tytułu? - To na pewno jest inna drużyna, ale trzon zespołu został zachowany. Zostałem ja, jest też Olek Dziewa, wiemy jaką koszykówkę chce grać trener Andriej Urlep. Nowi zawodnicy, którzy przyszli do zespołu wdrażają się coraz bardziej w naszą taktykę, łapią ją szybko i fajnie, że to funkcjonuje. Każdy z nas wie, co ma robić na boisku i tego się trzymamy. Jakie cele stawiacie sobie na ten sezon, zarówno, jeśli chodzi o Energa Basket Ligę jak i występy w europejskich pucharach? - Wiadomo, że każdy z nas chciałby ponownie zostać mistrzem Polski, ale bronić tytułu nigdy nie jest łatwo. Będziemy się po prostu skupiać na każdym kolejnym meczu, a będzie ich całkiem sporo. Niebawem rozpoczynamy grę w pucharach (Eurocup, przyp. red.). Rytm meczowy będzie praktycznie cały czas, wiemy już jednak jak to się je i mam nadzieję, że sobie poradzimy. Za tobą udział w mistrzostwach Europy z reprezentacją Polski, zdążyłeś chociaż przez kilka dni odpocząć przed nowym sezonem? - W ogóle nie miałem czasu na odpoczynek, ale w moim przypadku akurat nie potrzebowałem go za bardzo. Na Eurobaskecie nie zaliczyłem zbyt wielu minut. Po turnieju starałem się być cały czas w dobrej formie fizycznej, na pewno nie jest ona teraz idealna, ale myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Koszykówki w tym roku miałem bardzo dużo, będzie jeszcze więcej, ale kocham ten sport i nie czuję się zmęczony. Dotarło już do ciebie, że na Eurobaskecie zajęliście wysokie czwarte miejsce? - Już dotarło, bo trochę czasu minęło. Bardzo się z tego wszyscy cieszymy. W czwartkowy wieczór kibice w Warszawie wypełnili halę niemal w komplecie i to z pewnością świadczy, że pod względem popularyzacji koszykówka idzie do przodu. Myślę, że w normalnych okolicznościach, takiej frekwencji by nie było. Fajnie i mam nadzieję, że to się utrzyma, że podobnie będzie także w innych miastach. Jest jakiś niedosyt, że na mistrzostwach Europy nie miałeś zbyt wielu okazji do gry? - Na pewno tak, ale też nie mam się czym zasmucać i martwić. Byłem w cudownej, legendarnej drużynie. Te minuty, które otrzymywałem od trenera Igora Milicicia starałem się wykorzystać i uważam, że dla mnie to było genialne doświadczenie. Bardzo się cieszę, że mogłem być częścią tej ekipy. Rozmawiał Zbigniew Czyż