Środkowy z Torunia nie pokazał w tym meczu wszystkich walorów, do których przyzwyczaił kibiców w trakcie swojego ostatniego sezonu w lidze. W trakcie 29 minut gry zanotował m.in. dziewięć zbiórek, czyli więcej niż jego średnia w rozgrywkach, zdobył dziewięć punktów (o jeden mniej niż średnia z decydującej fazy, tzw. tournament), ale trafił tylko jeden z ośmiu rzutów z gry i tym razem nie miał żadnej asysty, z których słynął do tej pory. Mimo słabszej postawy w ataku Polaka, jednego z liderów zespołu, i problemów z faulami, które spowodowały zejście z parkietu innego podkoszowego Gonzagi Zacha Collinsa, drużyna do ostatnich sekund walczyła o zwycięstwo w tym zaciętym, pełnym podkoszowych spięć i walki w parterze, ale brzydkim spotkaniu. Do kontrowersyjnej sytuacji doszło na 8.02 min przed końcem meczu, gdy Karnowski zebrał piłkę w ataku, wybił mu ją z rąk Joel Berry II, któremu sędziowie odgwizdali faul. Rzucając się za uciekającą piłką Polak przypadkowo złapał rywala za szyję. Arbitrzy przerwali spotkanie i po długiej analizie zapisu wideo stwierdzili, że faul popełnił także Polak. Karnowski dwoma celnymi wolnymi doprowadził do wyrównania 52:52. Za chwilę Berry, uznany potem najlepszym zawodnikiem finału spudłował swoje rzuty. "Nie będę się wypowiadał na temat pracy sędziów. To była po prostu twarda, fizyczna gra" - skomentował pierwszy w historii polski koszykarz, jaki wystąpił w finale NCAA. Inna pomyłka sędziów miała miejsce na 50 sekund przed końcem, przy stanie 65:66. Po niecelnym rzucie Tar Heels ich środkowy Kennedy Meeks walcząc o piłkę w parterze z Silasem Melsonem, a potem Karnowskim oparł się ręką o parkiet za końcową linią boiska. Sędziowie nie przyznali piłki Gonzadze, a jako że w efekcie trzymali ją równocześnie Meeks i Karnowski, orzekli tzw. rzut sędziowski, co w tym momencie oznaczało posiadanie dla North Carolina. W kolejnej akcji jej zawodnicy powiększyli prowadzenie do trzech punktów (68:65) i już nie pozwolili odebrać sobie zwycięstwa. "Z mojego miejsca nie widziałem, czy zawodnik rywali przekroczył linię. Nikt mi też o tym nie powiedział" - tłumaczył trener Gonzagi Mark Few. W meczu, który na stadionie University of Phoenix obejrzało 76 168 widzów, sędziowie odgwizdali 44 faule, po 22 każdemu z zespołów. Eksperci komentujący go w studu ESPN ocenili, że był to jeden z najgorzej sędziowanych finałów. Trenerzy i zawodnicy pokonanych nie tłumaczyli jednak swej porażki pracą arbitrów. Tar Heels wygrali, gdyż opanowali strefę podkoszową, korzystając z problemów rywali z faulami, a agresywną obroną wymusili aż 14 strat przeciwnika, sami popełniając tylko cztery. Koszykarze Gonzagi zakończyli sezon z bilansem 37 zwycięstw i dwóch porażek. Pierwszy raz w historii klubu awansowali do turnieju Final Four i wielkiego finału. Jeszcze na niespełna dwie minuty przed końcem decydującego spotkania mogli się czuć mistrzami, chociaż w trakcie sezonu ciągle byli niedoceniani. "Złamaliśmy szklany sufit, chociaż każdy mówił, że nie jesteśmy w stanie tego zrobić" - podkreślił skrzydłowy Johnathan Williams. Dla Karnowskiego był to ostatni mecz w amerykańskiej lidze uniwersyteckiej, w której rozgrywał najlepszy sezon w karierze. Mierzący 216 cm, 23-letni reprezentant Polski został indywidualnym rekordzistą ligi pod względem liczby odniesionych zwycięstw - 137. W głosowaniu kibiców, trenerów i dziennikarzy wybrano go do pierwszej piątki nagrody Senior CLASS, przyznawanej za łączenie sukcesów sportowych z naukowymi oraz pracę na rzecz uczelni. Znalazł się też w piątce najlepszych środkowych NCAA nominowanych do nagrody Kareema Abdula Jabbara.