W czwartek meczem ze Słowenią rozpoczynacie udział w Eurobaskecie. Jakie pierwsze skojarzenie przychodzi ci do głowy, gdy pomyślisz o najbliższym rywalu? - Zdecydowanie Eurobasket w 2013 roku, który był nieudany w naszym wykonaniu. Wprawdzie wygraliśmy z nimi na koniec, ale to zwycięstwo nic nam nie dało, bo odpadliśmy z turnieju. Teraz to będzie spotkanie na przetarcie, bo inaugurujemy meczem z nimi mistrzostwa. Będziemy chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. Oni są faworytami, wszyscy na nich liczą, więc presja będzie po ich stronie. To idealna okazja, żeby ich zaskoczyć. W grupie zagracie także z Finlandia, Francją, Grecją i Islandią, Który rywal będzie najtrudniejszy? - Nie patrzę tak na to, bo w każdym z tych spotkań chcemy wygrać. Nasze szanse są duże, bo reprezentujemy naprawdę solidny europejski poziom. Mamy zawodników w najlepszych ligach Starego Kontynentu - w Hiszpanii, Francji czy Turcji. Wprawdzie nikt na nas nie liczy, ale możemy sprawić dużą niespodziankę. Pokazaliśmy w przedsezonowych meczach, że indywidualności nie grają, liczy się tylko zespół i to jemu wszystko musi być podporządkowane. My ten zespół mamy. Postaramy się uprzykrzyć życie każdemu przeciwnikowi, którego spotkamy na swojej drodze. Jaki stawiasz cel przed sobą i zespołem? Jesteście w stanie powtórzyć wynik sprzed dwudziestu lat, gdy kadra zajęła na Eurobaskecie siódme miejsce? - Planem minimum jest wyjście z grupy. Stać nas na to. Co będzie dalej? Wszystko zależeć będzie od tego, na kogo trafimy. W tym turnieju nie będzie drużyny nie do pokonania. W niektórych reprezentacjach są indywidualności, jest kilku zawodników występujących w NBA, ale to nie przebije drużyny. My chcemy być tą drużyną, która będzie bić najlepszych. Stajemy się coraz lepsi jako całość i indywidualnie. Zawodnicy tej reprezentacji podpisują kontrakty z lepszymi klubami, grają w bardziej wymagających ligach. Od dłuższego czasu pracujemy z trenerem Taylorem. Ta ciągłość jest ważna, bo pomaga nam szlifować odpowiednie zagrywki i pracować nad zgraniem i zrozumieniem na parkiecie. Czyli będzie sukces. - Z każdym Eurobasketem jesteśmy lepsi, potencjał jest ogromny, choć nikt w nas nie wierzy. Ale to nieistotne. Ważne to, że wiara jest w nas. Trener na każdym kroku powtarza nam, że możemy osiągać świetne rezultaty. Z taką myślą jedziemy na turniej. W kadrze nie ma dotychczasowych liderów. Kontuzja wyeliminowała Macieja Lampego, a Marcin Gortat zrezygnował z gry w reprezentacji. Czy paradoksalnie nie jest to dla was wzmocnienie, bo każdy musi wziąć na siebie odpowiedzialność, a nie liczyć tylko na postawę liderów? Zgadzam się z tą opinią. Jest wiele osób, które mogą "pociągnąć" wynik. Nie jesteśmy uzależnieni od dyspozycji jednego zawodnika. To wyróżnia nas na tle innych reprezentacji. Wśród naszych rywali praktycznie wszystko podporządkowane jest liderowi. U nas liderem jest drużyna. To nasz znak firmowy i największy atut tego zespołu. Wiele mówi się o świetnej atmosferze w reprezentacji. Faktycznie tak jest? Drużyna jest ze sobą zżyta, bo gramy razem od kilku lat. To nasza siła, znamy się, wiemy, czego po sobie możemy się spodziewać. Postaramy się to wykorzystać na parkiecie. Ale poza nim też rozumiemy się znakomicie. Mamy taką tradycję, że gdy ktoś ma urodziny to niespodziewanie smarujemy mu twarz pianką do golenia. Dzisiaj (rozmawialiśmy we wtorek - przyp. red.) urodziny obchodzi trener Taylor spróbujemy go zaskoczyć. Powinno się udać, bo on o tym zwyczaju nie wie i specjalnie jeszcze nikt z drużyny nie składał mu życzeń. Musimy tylko się na niego przyczaić (śmiech).