Początek spotkania w Ostrowie Wielkopolskim był dość chaotyczny w wykonaniu obu zespołów. Pierwsi przebudzili się ostrowianie, ale potem świetną serię (12-2) mieli warszawianie, a Nicolas Neal błysnął kilkoma akcjami w ofensywie. Legia do końca pierwszej połowy sprawiała lepsze wrażenie, wygrywała walkę na tablicach, lecz koszykarze Stali byli lepiej dysponowani rzutowo. Rzuty "za trzy", które są także atutem Legii, tym razem okazały się elementem decydującym o wygranej gospodarzy "bańki". Jeszcze przed przerwą ostrowianie doprowadzili do wyrównania, a w trzeciej kwarcie trzema celnymi "trójkami" popisał się James Florence. Stal straciła Jakuba Garbacza, który podkręcił staw skokowy, ale cały czas posiadała inicjatywę, a przewaga urosła do dziewięciu punktów (72-63). Podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego nie dawali za wygraną, a ciężar gry na swoje barki wziął Lester Medford, z którym rywale nie mogli sobie poradzić. Warszawianom udało się zmniejszyć straty do jednego punktu (80-81), a na boisko z obandażowaną kostką wrócił Garbacz, by pomóc kolegom. Przy stanie 83-80 dla Stali Jakub Karolak zza linii 6,75 m trafił w obręcz i ostrowianie mogli odetchnąć. Milicic po meczu nie tryskał jednak humorem. Miał pretensje do drużyny za słabe zaangażowanie w defensywę, szczególnie w pierwszej połowie. "Bardzo się obawiałem tego meczu, bowiem przeszliśmy ciężkie boje w ćwierćfinale i zespół na pewno się rozluźnił. Bez względu na to, jaką taktyką gramy w obronie, zawodnicy muszą być w pełni zaangażowani. Bardzo dużo sytuacji jeden na jeden przegraliśmy na obwodzie. Większość fauli, które nam odgwizdano, miały miejsce właśnie na obwodzie. Nasza obrona w pierwszej połowie nie funkcjonowała tak, jak byśmy chcieli. Dostaliśmy 48 punktów i to się nie powinno zdarzyć, jeśli myślimy o wysokich celach i jeśli chcemy wygrywać mecze" - skomentował chorwacki szkoleniowiec. Z kolei Kamiński przyznał, że w jego drużynie zawiodła skuteczność. "Niecelne +trójki+ powstrzymywały nas przed lepszą grą. Jesteśmy drużyną, która lubi rzucać za trzy punkty i jak trafiamy, jesteśmy bardzo niebezpieczni. Widać, że było założenie trenera Milicica, żeby ograniczyć nam możliwość oddawania rzutów trzypunktowych, choć kilka było oddanych z czystych pozycji. Zawiodła skuteczność, to są błędy ludzkie" - podsumował szkoleniowiec drugiej drużyny sezonu zasadniczego. Kamiński pytany był również o +życie w bańce+ i o formułę rozgrywania turnieju. "Przyjeżdżałem tutaj z dużą dozą niepewności. Po pierwszym dniu jestem zadowolony z warunków, które mamy. Tak naprawdę nie możemy na nic narzekać i jest nadspodziewanie dobrze" - przyznał. Zdaniem Milicica własna hala bez kibiców nie jest wielkim atutem, choć zdaje sobie sprawę, że wyżej notowane po rundzie zasadniczej - Zastal Zielona Góra czy Legia - nie mają żadnej przewagi. "Wiem, że inne zespoły też mogły się zgłosić do organizacji, ale nikt się nie zgłosił, a teraz my obrywamy. Najważniejsze, żeby organizacyjnie to wszystko funkcjonowało. Boisko nie jest jakimś atutem, rozegramy jeszcze tyle spotkań, że każda drużyna nasze kosze +obrzuca+. Zdaję sobie sprawę z opinii publicznej, że Legia czy Zastal powinny mieć jakąś przewagę, ale żyjemy teraz w takich czasach, jakie są. Musimy się dostosować" - zaznaczył szkoleniowiec Arged BM Stali. W czwartek o godz. 17.35 rozegrane zostanie drugie spotkanie tych zespołów. Milicic nie wie, czy będzie mógł skorzystać z Garbacza. "To jest poważny uraz, ale zgłosił chęć pomocy drużynie i wrócił na boisko. Na pewno sztab medyczny spróbuje postawić go na nogi. Teraz na gorąco trudno powiedzieć, czy jutro zagra" - wspomniał. W środę wieczorem odbędzie się drugi mecz półfinałowy pomiędzy Eneą Zastalem BC a Śląskiem Wrocław. Pierwszy pojedynek zielonogórzanie wygrali 97-90. W półfinałach play off rywalizacja toczy się do trzech wygranych.