Chiński Związek Koszykówki zarządził, że przed meczami, gdy odgrywany jest "Marsz ochotników", koszykarze nie tylko mają stać na baczność, ale powinni także wpatrywać się w chińską flagę. Przed piątkowym meczem kamery telewizyjne pokazały, że Francuz stał ze spuszczoną głową i na reakcję chińskich władz nie trzeba było długo czekać. Yabusele otrzymał "poważne ostrzeżenie", a na dodatek z jego zarobków potrącone zostanie ok. 1300 euro. Kara dla francuskiego koszykarza wywołała lawinę komentarzy w mediach społecznościowych. Dla wielu kibiców to kompletny nonsens. Podkreślają, że Yabusele nie jest Chińczykiem, wstał podczas hymnu i nie wykonał żadnego gestu, który można byłoby odebrać jako obraźliwy. Część chińskich fanów w pełni ją jednak popiera. "Chętnie bierze pieniądze z Chin, ale ich nie szanuje" - padł argument. Pojawiły się nawet głosy, że Francuz powinien zostać wyrzucony z Chin, a jego klub przykładnie zdyskwalifikowany. 23-letni koszykarz gra w Nanjing Monkey Kings od sierpnia, ale nie jest to jego pierwsze zetknięcie z realiami chińskiej ligi. W sezonie 2016-2017 występował w Szanghaj Sharks. W latach 2017-2019 był zawodnikiem Boston Celtics. Yabusele nie jest pierwszym sportowcem ukaranym w Chinach, za podobne "przewinienie". Wcześniej zdyskwalifikowany na jeden mecz został Diego Tardellego. Brazylijski piłkarz podpadł tym, że podczas chińskiego hymnu spuścił wzrok i pocierał dłonią twarz. Za kadencji prezydenta Xi Jinpinga Chiny obrały ostry kurs promocji patriotyzmu. W 2017 roku wprowadzono karę 15 dni więzienia za brak poszanowania hymnu, a zaledwie miesiąc później wprowadzono poprawkę, że każdy, kto "celowo zniekształca słowa hymnu lub jego melodię, albo obraża go w inny sposób", a także obraża flagę narodową i godło, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech. MZ