Przypomnijmy, że rosyjski sąd orzekł w sierpniu, że amerykańska gwiazda koszykówki Brittney Griner była winna posiadania narkotyków i przemytu. Została skazana na dziewięć lat więzienia oraz grzywnę wysokości miliona rubli. Kobieta przyznała się do przywiezienia na teren Rosji wkładów z konopiami indyjskimi. Podkreślała jednocześnie, że nie zamierzała przywieźć zakazanej substancji ani nikogo skrzywdzić. Griner miała grać w rosyjskiej lidze koszykówki. Nigdy jednak nie zadebiutowała, bo została zatrzymana jeszcze na lotnisku. Do zatrzymania doszło 17 lutego. Przy Amerykance znaleziono wkłady do e-papierosów z olejem haszyszowym, który w Rosji jest zakazany. Amerykanie starali się interweniować, pojawiały się nawet głosy, że Griner zostanie wymieniona za jednego z rosyjskich handlarzy bronią, ale na razie do niczego takiego nie doszło. Początkowo przebywała w areszcie w Moskwie, ale później została, w niejasnych warunkach, przeniesiona do kolonii karnej w Mordowii. Warunki, jakie tam panują, opisała członkini grupy "Pussy Riot" Nadieżda Tołokonnikowa, z którą rozmawiało NBC. - Warunki są jak niewolnictwo. Niektórzy decydują się na samobójstwo, co w tych miejscach nawet nie jest łatwe - mówiła artystka. Czytaj także: Apelacja Griner odrzucona! - Tam pracują po 16 godzin dziennie, szyjąc i szyjąc mundury. Często są ranni, ponieważ materiał i maszyny są w złym stanie. Bicie i tortury są normalne, prawie nie ma pomocy medycznej. Jeśli nie pracują nad mundurami, więźniarki muszą wykonywać bardzo ciężką pracę fizyczną, taką jak kopanie rowów lub kruszenie bloków lodu. Jeśli któraś odmawia, idzie do celi karnej, małej, mroźnej klitki. Trzy, czasem pięć łazienek na 100 więźniarek. Nie ma ciepłej wody... To miejsca, które nie zmieniły się od czasów gułagów - opisywała koszmar kolonii karnej w Mordowii Tołokonnikowa. Za tak błahe przestępstwo skazanie na kolonię karną wydaje się sporą przesadą. Z drugiej strony, chodzi o amerykańską koszykarkę, a tutaj paszport wydaje się jej największą przewiną.