Mistrzostwa świata weszły w decydującą fazę, dostarczając kibicom basketu wielu emocji. Znany już pierwszego finalistę, który w niedzielę przystąpi do rywalizacji o najważniejsze trofeum. Z kolei przegranym pozostała nagroda pocieszenia w postaci meczu o brązowy medal. Piątkowy mecz od mocnego uderzenia rozpoczęli Serbowie, początkowo narzucając Kanadyjczykom swój styl gry. Graczom Svetislava Pesicia przewodził niezawodny Bogdan Bogdanović, który dwiema trójkami z rzędu wypracował dla swojej reprezentacji przyjemną zaliczkę punktową. W pewnym momencie koszykarze z Bałkanów prowadzili aż 8:1, jednak bardzo szybko roztrwonili swoją przewagę. Kanadyjczycy po niemrawej inauguracji półfinałowego meczu, w końcu weszli na właściwe obroty i zaczęli funkcjonować jak sprawna drużyna. Za sprawą świetnej dyspozycji kontrowersyjnego Dilliona Brooksa, a także RJ Barretta, zawodnicy Jordiego Fernandeza Torresa odrobili deficyt punktowy, a nawet wyszli na prowadzenie. Jak na mecz tej rangi przystało, już w otwierającej partii kibice mogli obserwować niezwykle zacięte widowisko, obfitujące w wiele zwrotów akcji. Ważnym aspektem, który wpłynął na przebieg meczu, był fakt, że Kanadyjczycy mieli poważny problem z faulami, co szczególnie w pierwszej połowie, realnie odbijało się na sile ich drużyny. Polska przed wielką szansą. Może być drugi koszyk, to otwiera nam drogę Po niespełna ośmiu minutach gry, aż trzech kluczowych graczy miało na swoim koncie po dwa faule, co mocno zredukowało opcje ofensywne Jordiego Fernandeza. Szczególnie bolesna okazała się być nieobecność na parkiecie największej gwiazdy, czyli Shaia Gilgeousa-Alexandra, który po dwóch szybkich przewinieniach zasiadł na ławce rezerwowych. W późniejszym etapie pierwszej połowy gwiazdor Oklahomy City Thunder nie mógł wejść na optymalny poziom, grając znacznie poniżej wszelkich oczekiwań. Serbowie bezlitośni w pierwszej połowie. Kanada nie miała odpowiedzi na świetnego Bogdanovicia W zupełnie innej sytuacji znajdowała się kadra Serbii, która z każdą kolejną akcją rozpędzała się coraz mocniej. Prym w akcjach ofensywnych wiódł zawodnik Atlanty Hawks, Bogdan Bogdanović, który oprócz celnych rzutów z dystansu, nękał rywali eksplozywnymi wjazdami pod kosz. Ostatecznie otwierająca odsłona zakończyła się przy prowadzeniu ekipy z Europy 23:15. Wielka sensacja stała się faktem. Pojadą na igrzyska olimpijskie Druga kwarta rozpoczęła się od mocnej wymiany ciosów, bo zarówno Serbowie, jak i Kanadyjczycy z wyjątkową precyzją finalizowali swoje akcje. Im dalej w las, tym mocniej uwypuklały się ofensywne ograniczenia ekipy z Ameryki Północnej. Podopieczni doświadczonego Svetislava Pesicia skrzętnie wykorzystywali niedokładność swoich rywali, zdobywając lwią cześć swoich punktów przy pomocy zabójczych kontr. Nie była to jedyna broń ekipy z Bałkanów, bo bardzo chętnie korzystali oni ze swoich opcji podkoszowych, dominując fizycznie nad swoimi oponentami. Na przestrzeni pierwszej partii, zdezorientowani Kanadyjczycy, nie mieli skutecznej odpowiedzi, która byłaby w stanie zagrozić Serbom. Gilgeous-Alexander i spółka kreowali swoje akcje niezwykle chaotycznie, bez widocznych polotu i finezji. W samej końcówce zawodnicy Jordiego Fernandeza zaczęli popełniać niewymuszone błędy, które realnie wpłynęły na to, że na przerwę schodzili z pokaźnym deficytem punktowym, zasłużenie przegrywając 52:39. Koncert Bogdana Bogdanovicia. Serbowie nie mieli litości dla Kanadyjczyków W trzecią kwartę niezwykle ambitnie weszli zdeterminowani Kanadyjczycy, którzy niezwykle szybko chcieli zminimalizować okazałe straty. Dobrą formą dyspozycją strzelecką wykazał się Dillion Brooks, którego rzut zza łuku dwukrotnie znalazł drogę do kosza. Ekipa Jordiego Ferandeza starała się wykorzystać początkową nieskuteczność Serbów. Odpowiedzialność na swoje barki wzięli m.in. RJ Barrett, czy też Nickeil Alexander-Walker, nieco odciążając zapracowanego Gilgeousa-Alexandra, który w końcu wszedł na odpowiednie obroty, korzystając ze swojej eksplozywności, a także swojego zmysłu do gry kombinacyjnej. Ostatecznie na tablicy wyników tuż po trzeciej partii widniał rezultat 75:63 dla ekipy z Bałkanów. Scenariusz nie zmienił się również na początku czwartej kwarty, w której Serbowie potwierdzili, że aspirują do zdobycia złotego medalu. Indywidualne błędy Kanadyjczyków, a także oszałamiająca skuteczność sprawiły, że gracze Pesicia powiększyli swoją przewagę do imponujących siedemnastu punktów. Swój koncert w dalszym ciągu kontynuował Bogdan Bogdanović. Gracz Atlanty Hawks robił to, co umie najlepiej, demolując bezsilnych Kanadyjczyków przy pomocy swoich rzutów z dystansu. Ostatecznie liczne błędy graczy z Ameryki Północnej sprawiły, że Serbowie nie tylko byli w stanie utrzymać swoją przewagę, ale również ustawicznie ją powiększali. Finalnie pierwszy z półfinałowych meczów zakończył się okazałym zwycięstwem drużyny z Europy 95:86.