Partner merytoryczny: Eleven Sports

Katastrofa polskiego klubu. Planowali wielkie święto, teraz liczą straty. „Są niewyobrażalne”

- To była nieprawdopodobna siła. Wtargnął ogromny strumień wody, drzwi zostały zmiecione. Teraz to wygląda tak, jakby po tej hali miały zostać same mury... - opowiada Dariusz Lis, prezes zarządu Pogoni Prudnik. W niedzielę ogromna fala wdarła się do hali drugoligowego klubu koszykówki, który za kilkanaście dni miał świętować jubileusz 70-lecia powstania.

W całej Polsce trwa walka z wielką wodą. W Prudniku nie udało jej się zatrzymać
W całej Polsce trwa walka z wielką wodą. W Prudniku nie udało jej się zatrzymać/PAP

Interia: Jak wygląda krajobraz po powodzi?

Dariusz Lis: - Woda już zeszła, zaczęliśmy sprzątanie. Ściągamy parkiet, pomagają nam w tym zawodnicy. To wygląda dosłownie jak odgruzowywanie. Pod parkietem było linoleum, płyty OSB i to wszystko jest do wyrzucenia. Woda w hali miała ok. 180 cm wysokości, a to duży obiekt - ok. 100 metrów długości i 30 m szerokości, więc proszę sobie wyobrazić, jak to wyglądało.

Straty wydają się ogromne.

- Na ten moment są niewyobrażalne. Ucierpiała też cała infrastruktura, szatnie, sprzęt... To wygląda tak, jakby po tej hali miały zostać same mury... Na razie sprzątamy, ale z tyłu głowy mamy, że już za niespełna dwa tygodnie rusza sezon. Nie wiemy, gdzie będziemy trenowali i rozgrywali mecze. W Prudniku jest sala szkolna, która może zostać dopuszczona do rozgrywek, ale tam jest duże obłożenie, bo grupy młodzieżowe trenują w niej różne sporty. A my przecież też mamy swoją duża akademię, dla niej również będziemy musieli poszukać miejsca.

Na razie jednak nawet nie rozpoczynamy z miastem rozmów, bo ludzie mają tu swoje problemy i przeżywają wielkie dramaty. Miasto jest zalane, pod wodą także stadion. Wiele jest sytuacji podobnych do tych, w jakiej my się znaleźliśmy

Jak wyglądała hala, gdy woda już zeszła?

- To jest nie do opisania. Boisko do koszykówki zostało przesunięte o jakieś 30 metrów. To była nieprawdopodobna siła. Pamiętam powódź z 1997 r., ale wtedy wody było 50 czy 60 cm i ona wówczas w hali stała. A teraz ogromny strumień wtargnął, drzwi zostały zmiecione. Na stelażach mieliśmy reklamy, ale to wszystko zostało powyginane. Wszystko zniszczone. Dobrze się złożyło, że akurat w piątek graliśmy sparing w Katowicach i po meczu zawodnicy zabrali sprzęt ze sobą, więc chociaż to udało się ocalić.

Próbował pan już szacować straty?

- Na ten moment nie jesteśmy w stanie tego zrobić, zajmie się tym pewnie miasto, bo to miejski obiekt. Przed nami na pewno ogrom pracy, bo zerwanie parkietu, to może 1/10 tego, co trzeba posprzątać. Zresztą pewnie widział pan to wszystko w mediach społecznościowych...

Możecie liczyć na jakieś wsparcie?

- Dzwonią ludzie z całej Polski. Kontaktował się z nami dyrektor Anwilu Włocławek i mówi, że mogą dla nas zorganizować mecz, z którego cały dochód zostanie przeznaczony na pomoc naszemu klubowi. Dzwonił też prezes z Pleszewa, że chcą uruchomić zrzutkę na nasz klub. Naszym losem zainteresowały się także media.

A to wszystko dzieje się w przededniu jubileuszu 70-lecia istnienia klubu.

- Jubileusz... Na 28 września planowaliśmy zorganizować galę i uhonorować wybitne postacie naszego klubu. Mieliśmy też wspólnie obejrzeć mecz przeciwko Stali II Ostrów, ale wszystkie plany wzięły w łeb...

Co będzie z rozgrywkami ligowymi?

- Sam nie wiem, nikt nie chce lub nie może udzielić nam odpowiedzi na ważne pytania. Czekamy na jakieś informacje, bo wkrótce trzeba będzie podjąć jakieś decyzje. Gdzie trenować, gdzie rozgrywać mecze... Martwię się o klub, obawa jest duża. Sytuacja jest dramatyczna, ale robimy wszystko, by przystąpić do rozgrywek. Cieszy mnie zaangażowanie zawodników. O nic nie chcą nawet pytać, tylko starają się pomagać.

Rozmawiał Piotr Jawor

Tragedia w Maroku. Grali w piłkę, zaskoczyła ich powódź. Siedem osób nie żyje. Wideo/INTERIA.TV
Powódź w Słowenii/Jure MAKOVEC/AFP
Skutki powodzi w Bawarii. Zdjęcie z 4 czerwca, na krótko przed Euro 2024/CHRISTOF STACHE/East News
Wrocław. Podwyższony stan rzeki Odry N/z zalany deptak na bulwarze Dunikowskiego/Piotr Zając/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem