W półfinale ekipa z Sopotu trafiła na najgorszego pod względem dojazdu rywala - do Słupska, a tym bardziej do Gdyni, jest znacznie bliżej niż do Zgorzelca. "W drodze do finału żadne utrudnienia, a zwłaszcza takie, jak odległość, nie mają znaczenia. Samo dojście do półfinału nie zaspokaja naszych ambicji. Apetyt rośnie w miarę jedzenie, a my chcemy podtrzymać dobrą dyspozycję z meczów z Anwilem i znaleźć się w finale. Wszystko jest w naszych rękach" - dodał skrzydłowy Trefla. W ćwierćfinale play off sopocianie wyeliminowali 3-1 wicemistrzów Polski z Włocławka. Co prawda Dylewicz kiepsko spisywał się w dwóch meczach we własnej hali, ale w dwóch kolejnych, zakończonych dogrywkami, błysnął formą - w ostatniej potyczce zdobył aż 30 punktów (wcześniej 24), co jest jego ligowym rekordem. "Mam nadzieję, że swoje prawdziwe oblicze zaprezentowałem w dwóch ostatnich spotkaniach z Anwilem. Z reguły w play off bywam w dobrej dyspozycji i chciałbym w kolejnych meczach utrzymać wysoką formę. Wierzę, że ani rywale, ani ja sam siebie nie zatrzymam" - powiedział 31-letni koszykarz. Ze średnią 14,5 punktu na mecz (do tego dochodzi 6,2 zbiórki) Dylewicz jest najskuteczniejszym zawodnikiem swojej drużyny. Jednak w wygranych w sezonie regularnym z Turowem (83:81 na wyjeździe oraz 80:74 w Sopocie) zaniżył te statystyki. "To prawda. W tych spotkaniach, w których zdobyłem po osiem punktów, zagrałem przeciętnie. Jak widać, Trefl to nie tylko Filip Dylewicz, bo mimo mojej słabszej postawy wygraliśmy oba mecze" - przypomniał. Dylewicz stwierdził, że trener Turowa Jacek Winnicki ponownie zrobi wszystko, by ograniczyć jego ofensywne walory. "Pracowaliśmy razem i trener Winnicki bardzo dobrze zna moje słabe i silne strony. Jeśli defensywa rywali będzie skoncentrowana na mnie, to więcej swobody będą mieć pozostali nasi zawodnicy. W tej sytuacji ktoś inny będzie musiał wziąć na siebie ciężar gry, ale to dla nas żaden problem" - zapewnił skrzydłowy Trefla. Jego zdaniem, najsłabszą stroną Turowa jest pozycja rozgrywającego. "Nie mam oczywiście na myśli MVP sezonu Torey'a Thomasa, bo to świetny zawodnik. Amerykanin nie ma jednak zmiennika i ten fakt musimy wykorzystać" - wyjaśnił. Jednak nie tylko z tego względu Dylewicz uważa, że to jego zespół jest faworytem półfinałowej rywalizacji. "Po stronie Turowa znajduje się atut własnego parkietu. Rywale grali jednak w ćwierćfinale pięć spotkań i mieli mniej czasu na odpoczynek czy analizę naszej gry. Koszykarze Turowa twierdzą, że mają lepszy zespół, ale ja jestem odmiennego zdania. Przed meczem można jednak powiedzieć wszystko, a wiadomo, że opinie i tak zweryfikuje boisko" - podsumował Dylewicz.