Przez trzy kwarty wydawało się , że mistrzowie Polski odniosą drugie zwycięstwo. Po 30 minutach podopieczni Tomasa Pacesasa prowadzili 70:59, a chwilę wcześniej ich przewaga wahała się w granicach 20 punktów. Goście potrafi jednak nie tylko doścignąć rywala, ale wyszli na prowadzenie, które oddali tylko na chwilę, gdy zrobił się remis po 71. - Nie wiec czy Prokom grał tak słabo, czy my tak dobrze - mówił o końcówce meczu Krzysztof Roszyk, koszykarz Turowa. - Być może mając 20-punktową przewagę myśleli, że już wygrali - dodał. - Mieliśmy zły początek trzeciej kwarty. Przytrafiły nam się proste błędy, ale jednak wierzyłem w mój zespół do końca. Cieszymy się z wygranej w Sopocie, ale jest dopiero 1-1 - powiedział po meczu trener Turowa Paweł Turkiewicz. - Straciliśmy przewagę boiska. Na razie nie mogę na gorąco komentować tego, co się stało - zagraliśmy 8 czy 9 minut bez kosza. Zabrakło determinacji. Zabrakło tylu zbiórek i asyst jak w pierwszym meczu. Kiedy prowadziliśmy już 20 punktami niektórzy z moich graczy niepotrzebnie zaczęli myśleć, o poprawieniu swoich indywidualnych statystyk - stwierdził z kolei szkoleniowiec Asseco Prokomu Tomas Pacesas. Spotkanie numer trzy odbędzie się w piątek w Zgorzelcu. Początek o 18. Finał PLK: Asseco Prokom Sopot - PGE Turów Zgorzelec 84:93 (25:22, 25:22, 20:15, 14:34) Asseco Prokom: Patrick Burke 19, Daniel Ewing 15, Qyntel Woods 15, Ronnie Burrell 10, Filip Dylewicz 10, David Logan 9, Przemysław Zamojski 6, Tyrone Brazelton 0, Adan Łapeta 0, Adam Hrycaniuk 0. Turów: Dragisa Drobnjak 23, Tyus Edney 17, Damir Milijković 13, Chris Daniels 13, Alex Harris 13, Robert Witka 12, Krzysztof Roszyk 2, Bartosz Bochno 0, Sebastian Szymański 0, John Turek 0. Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw) 1-1.