Turecki klub jest jedynym niepokonanym zespołem w tym sezonie w Eurolidze. W I etapie odniósł 12 zwycięstw, a w play off dwukrotnie był lepszy od mistrza Polski CCC Polkowice (75:57 i 64:48). Istotny wkład w wyeliminowanie zespołu trenera Jacka Winnickiego miała właśnie Bibrzycka, która przed dwoma laty występowała w CCC. W pierwszym spotkaniu uzyskała 16 pkt, w rewanżu 12. W 2013 r. Fenerbahce przegrało w finale Euroligi z UMMC 56:82, więc teraz mistrz Turcji jest żądny rewanżu. - Wszyscy "wypominają" nam te 14 zwycięstw z rzędu. Odpukać, żeby tak było do finału, bez żadnej wpadki. W tym sezonie zespoły, które zagrają w turnieju finałowym, są dużo silniejsze niż przed rokiem. W grupie finałowej Euroligi będzie między innymi nieobliczalny Spartak, czy główny rywal w lidze tureckiej Galatasaray. Naszym celem jest zajęcie pierwszego miejsca w grupie. Myślę, że w drugiej najlepszy będzie gospodarz i obrońca UMMC Jekaterynburg, z którym spotkamy się w finałowym spotkaniu - powiedziała 31-letnia skrzydłowa. Polka nad Bosforem występuje drugi sezon z rzędu. Uważa, że obecne rozgrywki są bardziej udane od minionych. - Wyniki mówią za siebie. To lepszy sezon i dla zespołu i dla mnie indywidualnie. Lepiej się czuję w drużynie, w mieście. Mamy wyrównaną dziesiątkę zawodniczek. Jak nie idzie jednej, to druga czy trzecia przejmuje ciężar gry. Poza tym lepiej się rozumiemy z dziewczynami. Ważne są wzmocnienia pod koszem - oceniła. Fenerbahce pozyskał bowiem dwie środkowe Quanitrę Hollingsworth z UMMC i wicemistrzynię Europy Francuzkę Isabelle Yacoubou ze Spartaka Region Moskwa. Jej zdaniem finałowy turniej Euroligi, który odbędzie się w Jekaterynburgu (7-13 kwietnia) to przede wszystkim wyzwanie kondycyjne dla zawodniczek. - To ciężki turniej, w którym bardzo ważna jest kondycja. Niestety żadnego obozu przygotowawczego przed rywalizacją w Jekaterynburgu nie będziemy miały. Mamy dużo meczów w lidze, przed samym Final Eight gramy z dwoma najgroźniejszymi rywalami University Stambuł i Galatasaray. Z tą ostatnią drużyną musimy koniecznie wygrać, by zagwarantować sobie lepsze miejsce przed play off. Mamy więcej możliwości rotacji w spotkaniach Euroligi, bo w moim zespole jest siedem zagranicznych koszykarek, a mniej Turczynek. Odwrotnie jest w Galatasaray, a w krajowych rozgrywkach na parkiecie muszą przebywać non stop dwie Turczynki - dodała. Bibrzycka jak zwykle zabierze w podróż powrotną do Turcji tradycyjne polskie produkty. - Szynka wieprzowa, paróweczki. Tego w Turcji nie ma i brakuje nam polskich wędlin. W Polkowicach na kolacji pomeczowej najadłam się żurku i pierogów, nawet trochę na zapas - dodała.