Jeszcze na niespełna trzy minuty przed końcem to wrocławianie mogli się czuć zwycięzcami, ale w końcówce obudzili się sopocianie. Podopieczni Eugeniusza Kijewskiego, po pewnie wygranej pierwszej kwarcie (22:14), w drugiej całkowicie zgubili rytm gry, tak w ataku, jak i w obronie. Wrocławianie błyskawicznie odrobili straty i już w 14. minucie prowadzili 27:24. Pod znakiem przewagi zespołu Muli Katzurina stała też trzecia kwarta. W drużynie z Dolnego Śląska jak zwykle niemal nie do zatrzymania był wówczas Lynn Greer, punkty dorzucali także Dominik Tomczyk i Adam Wójcik, z zatrzymaniem którego koszykarze z Sopotu mieli pod koszem najwięcej problemów. Wydawało się, że Śląsk nie wypuści z rąk zwycięstwa. W ostatniej kwarcie gracze z Wrocławia z minuty na minutę spisywali się słabiej w ataku. Pudłowali raz za razem, a gospodarze systematycznie odrabiali straty. Po rzucie za trzy punkty Serba Dragana Markovica, najlepszego strzelca Sopotu (5/6 rzutów za trzy punkty i 5/6 rzutów wolnych), na niespełna dwie minuty przed końcem meczu, Prokom objął prowadzenie 77:76, którego nie oddał już do ostatniej syreny. Trzy rzuty wolne kapitana Andrzeja Pluty i bardzo ważny rzut zza linii 6,25 m Słoweńca Gorana Jagodnika przesądziły o wygranej wicemistrza Polski. - To był świetny mecz. To był dobry dzień dla polskiej koszykówki. Jestem jednak rozczarowany, bo prowadziliśmy tak długo, a nie potrafiliśmy wygrać. Takie jest życie, musimy już myśleć o następnym meczu - powiedział po spotkaniu trener Idei Śląska Muli Katzurin. - To było bardzo dobre spotkanie z jednej i drugiej strony. Mecz miał dramaturgię. W drugiej połowie zagraliśmy zdecydowanie lepiej w defensywie, drużyna walczyła do końca i wygraliśmy - stwierdził po spotkaniu szkoleniowiec Prokomu Trefla Eugeniusz Kijewski. <a href="http://koszykowka.interia.pl/1liga/m/wyn?nr=15&runda=I%20faza" class="sport1a">Zobacz wyniki meczów oraz zdobywców punktów w 15. kolejce</a>