"Nie możemy zaczynać spotkań w ten sposób, bo później mamy problem. Nie obawiałem się poprzednich meczów u siebie z Kingiem Szczecin i w Gdyni z Arką, ale obawiałem się właśnie rywalizacji z Polpharmą, która przegrała dwie wcześniejsze potyczki. Pomimo małego trenerskiego doświadczenia miałem nosa" - stwierdził Stefański. Sopocianie mogli rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść w regulaminowym czasie, ale sześć sekund przed końcem skrzydłowy gości Isaiah Wilkins doprowadził do remisu 81:81. Dogrywkę gospodarze rozstrzygnęli jednak na swoją korzyść 14:10, w czym spory udział miał Carlos Medlock, który zdobył w tym fragmencie osiem punktów (dwa razy za trafił za trzy, w sumie rzucił 24 "oczka"). Z kolei w całym meczu center Trefla Nana Foulland zaliczył aż 17 zbiórek, z czego dwie w ataku. "Na szczęście mamy takiego zawodnika jak Carlos, który w kluczowych momentach pociągnął zespół i wziął na swoje barki odpowiedzialność za wynik. Zdominowaliśmy walkę na tablicach, mieliśmy też 21 asyst, ale jednocześnie aż 15 strat, na co tak doświadczony zespół jak nasz nie może sobie pozwolić. Za dwa nikt nie będzie co prawda pamiętał, że zwyciężyliśmy po dogrywce, ale po tym meczu musimy wyciągnąć konsekwencje i wnioski, aby w następnym spotkaniu z PGE Spójnią Stargard zagrać zdecydowanie lepiej" - dodał szkoleniowiec Trefla W Sopocie starogardzianie ponieśli trzecią w tym sezonie porażkę. Wcześniej "Kociewskie Diabły" uległy we Włocławku Anwilowi 72:110 oraz we własnej hali 75:80 PGE Spójni. "To było wyrównane spotkanie. Wypadliśmy zdecydowanie lepiej niż tydzień temu u siebie w konfrontacji z PGE Spójnią. Widać było u nas postęp w organizacji gry, ale źle zaczęliśmy dogrywkę, bo jej początek przegraliśmy 0:8. W tym fragmencie zabrakło nam głównie odwagi" - skomentował trener Polpharmy Marcin Lichtański. Autor: Marcin Domański