Rosa w 15. kolejce kończącej pierwsza rundę PLK doznała porażki po dogrywce ze Stelmetem BC we własnej hali 65:66. Punkty na wagę zwycięstwa zdobył kapitan zielonogórzan, chory w tym dniu Łukasz Koszarek na 11 sekund przed końcem dogrywki. To niepowodzenie kosztowało Rosę utratę miejsca w pierwszej ósemce, które zajęły King Wilki Morskie Szczecin po wygranej z AZS Koszalin 76:65. - Mieliśmy rzut na zwycięstwo w czwartej kwarcie i nie wykorzystaliśmy tego. Dogrywka to zawsze loteria. Łukasz Koszarek to klasa sama w sobie - może być chory, przeziębiony, a i tak jest najważniejszy na parkiecie. Martwi mnie bilans meczów po pierwszej rundzie, brak awansu do Final Eight, ale też styl gry i to co się działo w zespole. Były mecze, które powinniśmy wygrać i nie zrobiliśmy tego. Mieliśmy też kłopoty zdrowotne. Czekam na mecz w pełni sił i zdrowia całej drużyny - na razie takiego jeszcze nie było w sezonie - powiedział trener Kamiński. Szkoleniowiec Stelmetu BC Artur Gronek cieszy się nie tylko ze zwycięstwa nad wicemistrzem Polski, ale coraz lepszą grą drużyny. - W czwartej kwarcie i dogrywce zagraliśmy na 110 procent. Niski wynik nie pokazuje poziomu emocji i zmienności sytuacji w tym spotkaniu. To, że mamy osiem kolejnych zwycięstw w lidze świadczy, że zespół lepiej funkcjonuje, a zawodnicy lepiej się rozumieją, szczególnie z Vladimirem Dragicevicem, który dołączył w trakcie rozgrywek - powiedział 31-letni Gronek. W pierwszej ósemce na półmetku PLK jest beniaminek Miasto Szkło Krosno (4. miejsce 10-6) oraz MKS Dąbrowa Górnicza (5. pozycja, 10-6), King Wilki Morskie Szczecin (7. lokata, 9-7) oraz Trefl Sopot (8. miejsce, identyczny bilans). Zaskoczeniem nie jest obecność w tym gronie uznawanych za kandydatów do medalu koszykarzy Anwilu Włocławek (3. miejsce, 11-6) i PGE Turów Zgorzelec (6. lokata 9-7). Najbardziej doświadczony zawodnik polskiej ligi Filip Dylewicz, siedmiokrotny mistrz kraju, który za trzy dni obchodzić będzie 37. urodziny, wystawia swojej ekipie wysoką notę za pierwszą część sezonu. Jego zdaniem rewelacją jest MKS Dąbrowa, chwali też Polski Cukier. - W skali od jeden do dziesięciu daję siedem i pół - wyglądamy przyzwoicie i ósma lokata nie jest przypadkiem. Przegrywaliśmy mecze różnicą 30 punktów, ale zwyciężaliśmy wyżej notowane ekipy, czym często zaskakiwaliśmy samych siebie. Naszym atutem jest +stara+ hala Stulecia w Sopocie, gdzie mamy większość spotkań, bo rywalom gra się tam trudniej ze względu na specyficzne kosze. MKS z ciekawym chorwackim trenerem to dla mnie rewelacja rozgrywek. Polski Cukier radził sobie świetnie, ale Jacek Winnicki to uznany szkoleniowiec, a klub trafił z transferami. Zaskoczeniem na minus są Czarni Słupsk - ocenił były reprezentant Polski. Druga runda będzie w jego opinii jeszcze ciekawsza. - Mamy moim zdaniem czterech pewniaków do play off: Stelmet, Polski Cukier, Anwil i Dąbrowę. O następne cztery miejsca walka będzie trwała do końca rewanżowej rundy. Rosa na pewno się odbuduje, Szczecin będzie walczył o swoje, Asseco Gdynia jest nieobliczalna, a Polpharma Starogard Gdański pokazuje coraz lepszą koszykówkę. Naszym celem jest awans do play off. Szkoda tylko, że na mecze przychodzi mało ludzi. Potrzebne są jakieś radykalne zmiany w przepisach i odejście od formuły ligi open - powiedział. Dylewicz ma średnio 9,6 pkt i 4,8 zbiórek. Osiągnął to w 13 spotkaniach, gdyż przez dłuższy czas zmagał się z zapaleniem ścięgna Achillesa. - Kariera zbliża się do końca, ale na razie nie zamierzam rezygnować. Mam nadzieję, że wrócą czasy, w których kibic będzie się mógł utożsamiać z Polakami, tak jak to było, gdy zaczynałem karierę za czasów Adam Wójcika, Maćka Zielińskiego, Piotra Szybilskiego. Patrząc jak skacze w Pucharze Świata Japończyk Noriaki Kasai nawet nie myślę o zakończeniu. Chciałbym występować do 45. roku życia. Może będę Kasaim polskiej koszykówki? - dodał.