Po pięciu sezonach pracy z Anwilem Włocławek, dwóch złotych medalach i brązowym, zdecydował się pan na objęcie w trakcie sezonu Stali, drużyny, której pan nie budował latem. To coś nowego w pana karierze... Igor Milicić: Tak się ułożyło życie. W Ostrowie widzę duży potencjał, są ambicje i to mi się podoba. W momencie, gdy przyjechałem wszystko było na dobrej drodze do realizacji mojej wizji, czyli przyspieszenia gry i ułożenia jej w obronie. Bardzo duża w tym rola Andrzeja Urbana i pracy, jaką wykonał wtedy jako pierwszy trener, a dziś mój asystent. Zawodnicy też wykazali ogromną chęć, by dokonać zmian. Nie mam jednak czarodziejskiej różdżki. To wszystko praca, praca zespołowa. Ja w sumie cały czas jeszcze poznaję drużynę. Do tej pory to "poznawanie" wypadało znakomicie - siedem wygranych z rzędu. Ale przyszła porażka z Kingiem w Szczecinie, którą uznano za niespodziankę... - Przegrana pozwoli całemu sztabowi, ale i koszykarzom bardziej realnie ocenić zespół. To drogowskaz na przyszłość. Mamy mankamenty, które być może przez wyniki, a nie przez styl gry, były mniej widoczne i niektórym mogło się wydawać, że wszystko jest już ok. Myślę, że ta porażka może mieć pozytywny wpływ na wszystkich. Wiemy, dokąd mamy dojść, a ona pokazała, gdzie jesteśmy. Trzeba twardo stąpać po ziemi, ja nie mam z tym kłopotów. A co jest obecnie największym problemem Stali? - Mamy bardzo wąską rotację, co sprawia, że trudno utrzymać intensywność gry, jakiej wymagam jako szkoleniowiec. Mam nadzieję, że treningami i wzmocnieniami poprawimy ten element. Ale pan już dokonał kilku istotnych zmian w składzie, wymieniając choćby trzech zagranicznych koszykarzy... - Wymieniłem zawodników po pięciu spotkaniach, gdy oceniłem czego - moim zdaniem - brakowało drużynie. Dokonaliśmy bardzo słusznych wyborów, na razie życie przyznaje nam rację. Myślę o kolejnym wzmocnieniu - jeśli będzie taka konieczność i... możliwości, bo na rynku transferowym jest bardzo niewielki wybór, zarówno jeśli chodzi o Polaków, jak i koszykarzy zagranicznych. Słowem nie ma na razie takich zawodników, których chciałbym w zespole. Pamiętam też o tym, że zmiany w trakcie sezonu to operacja na żywym organizmie i trzeba działać z rozmysłem. Stal po półtora miesiąca pana pracy przesunęła się na czwarte miejsce w tabeli ekstraklasy i wywalczyła awans do kolejne rundy Pucharu Europy. Za tydzień czeka was finałowy turniej Pucharu Polski. Ze zdobycia trofeum cieszył się pan przed rokiem z Anwilem. A jak będzie teraz? Jakie w ogóle cele postawiono przed panem i zespołem? - Puchar nie jest celem z kategorii "must have", jaki przed nami postawiły władze klubu, ale nie zamierzam niczego odpuszczać. Chcemy zajść na każdym z frontów jak najdalej, wywalczyć to, co się maksymalnie da na europejskich parkietach, ale i na polskich. Nie myślę z dużym wyprzedzeniem, nie patrzę za bardzo do przodu. Koncentrujemy się na najbliższych meczach.