O porażce gości przesądziła fatalnie rozegrana końcówka ostatniej kwarty - gdyby zawodnicy ze Zgorzelca, prowadząc trzema punktami, konsekwentnie faulowali rywali, zapewne cieszyliby się z 10. wygranej. Tymczasem pozwolili, aby najpierw niecelny rzut za trzy oddał Łukasz Koszarek, a po zbiórce w ataku równo z końcową syreną trzy punkty zdobył z narożnika Łukasz Wiśniewski - było to zaledwie drugie trafienie sopocian zza linii 6,75 metra w pierwszych 40. minutach (na 18 prób). Początek meczu należał do gości, którzy objęli prowadzenie 5:0, ale w. 8. minucie po rzucie Wiśniewskiego zrobiło się 10:7 dla sopocian. W ekipie Turowa świetnie spisywał się Aaron Cel. W 13. minucie drużyna trenera Jacka Winnickiego wygrywała 22:19, a połowę tych punktów zdobył właśnie urodzony we Francji, ale mający polskich rodziców skrzydłowy. W ekipie ze Zgorzelca w ogóle nie mógł z kolei wstrzelić się David Jackson, który spudłował pierwszych siedem rzutów z gry i pierwsze punkty zdobył dopiero na początku czwartej kwarty. Właśnie po jednym z takich nieudanych zagrań swojego rozgrywającego trener Winnicki podarł na sobie marynarkę. Na przerwę goście zeszli mając przewagę pięciu punktów, a wynik 32:27 dla Turowa ustalił rzutem za trzy niemalże w ostatniej sekundzie pierwszej połowy Michał Chyliński. Po przerwie lider Tauron Basket Ligi stopniowo powiększał przewagę. W 26. minucie po dwóch osobistych byłego rozgrywającego Trefla Giedriusa Gustasa było 44:35 dla Turowa. W tym momencie wicemistrzowie Polski poczuli się chyba zbyt pewnie, bo bardzo szybko pozwolili sopocianom odrobić straty - w 28. minucie po dwóch osobistych Koszarka był już remis 46:46. Na początku dogrywki Wiśniewski popisał się dwoma kolejnymi trójkami, po których Trefl wygrywał 76:72. Za chwilę dwa osobiste wykorzystał Koszarek i w 42. minucie gospodarze prowadzili 78:72. W tym momencie wydawało się, że losy spotkania są rozstrzygnięte. Goście nie dali jednak za wygraną i 100 sekund przed ostatnią syreną po czterech rzutach wolnych Gustasa był remis 78:78. O zwycięstwie sopocian przesądził Wiśniewski - 15 sekund przed końcem dogrywki rozgrywający Trefla trafił dwa osobiste, po których Trefl wyszedł na prowadzenie 85:81. "To zwycięstwo pokazało, że każda drużyna musi się z nami liczyć. A porażki na wyjeździe z Anwilem i Energą Czarni oraz u siebie ze Śląskiem Wrocław były wypadkami przy pracy, które już nie powinny nam się przydarzyć. W dogrywce graliśmy już na luzie i czuliśmy się niezwykle pewnie" - ocenił Wiśniewski. Wyjątkowo rozczarowany był natomiast trener Winnicki. "Pretensje możemy mieć tylko do siebie. Zagraliśmy bezmyślnie w końcówce i przegraliśmy ten mecz na własne życzenie. A zwycięstwo mieliśmy na wyciągniecie ręki, jednak w kluczowych momentach nie przerwaliśmy akcji rywali faulem, ani nie zdołaliśmy zebrać najważniejszych piłek" - podsumował szkoleniowiec Turowa. Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 86:83, po dogrywce (12:14, 15:18, 22:17, 21:21, 16:13) Trefl Sopot: Łukasz Koszarek 21, Adam Waczyński 21, Łukasz Wiśniewski 19, John Turek 10, Chris Burgess 9, Marcin Stefański 4, Vonteego Cummings 2, Jamelle Horne 0. PGE Turów Zgorzelec: Daniel Kickert 17, David Jackson 13, Aaron Cel 13, Giedrus Gustas 12, Konrad Wysocki 8, Dallas Lauderdale 6, Michał Gabiński 6, Ronald Moore 5, Michał Chyliński 3, Artur Mielczarek 0.