Wypełniona w komplecie hala warszawskiego Torwaru, fiesta i doping na trybunach jak na gorącej Maracanie (była także grupa fanów Galatasaray), a na parkiecie zaangażowanie i walka zawodników obydwu zespołów o każdy metr parkietu, piłkę i końcowe zwycięstwo. Legioniści walczyli o honor, bo już przed spotkaniem wiadomo było, że z bilansem 1-4 nie mają szans na awans do drugiego etapu, a rywale znad Bosforu - o pierwsze miejsce w tabeli grupy C. Lepsi okazali się ostatecznie koszykarze 16-krotnego mistrza Turcji, którzy w ostatnim sezonie wywalczyli brązowy medal w krajowych rozgrywkach. Debiutująca w Lidze Mistrzów Legia zakończyła rywalizację po pierwszym etapie z bilansem 1-5. Taki sam dwa lata temu miał mistrz Polski Slam Stal Ostrów Wlkp. Goście, dzięki wygranej i jednoczesnej porażce Hapoelu w Ostendzie, wywalczyi pierwsze miejsce w grupie i bezpośredni awans do drugiego etapu. W pierwszej kwarcie przewaga należała do koszykarzy Galatasaray, którzy wygrali tę odsłonę 20:12. Najwięcej problemów sprawiał warszawiakom sprytny amerykański rozgrywający Tyrus McGee, który trafiał z dystansu albo podawał pod kosz do wyższych kolegów. Drugą kwartę podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego rozpoczęli z animuszem i już po niespełna dwóch minutach, po dwóch z rzędu rzutach zza linii 6,75 m kapitana drużyny Łukasza Koszarka remisowali 20:20. Potem za trzy trafił Grzegorz Kulka i był remis 27:27. Dobrze pod koszem radził sobie środkowy Geoffrey Groselle (siedem zbiórek do przerwy), a odważnymi wejściami pod kosz i kontrami popisywał się Ray McCallum. Zza linii 6,75 m trafiali także Travis Leslie i McCallum. Legia wygrała tę część 31:18 i po 20 minutach prowadziła 43:38. Walka po przerwie była równie zacięta i wyrównana, a wynik do 27. minuty oscylował wokół remisu (50:49, 50:54). Po rzucie za trzy punkty byłego koszykarza Zastalu Zielona Góra, mistrza Polski z 2016 roku Amerykanina Dee Bosta Galatasaray uzyskał wyraźniejszą przewagę 57:50, a następnie 64:52 w 27. min. Warszawianie zmniejszyli jednak straty i przegrywali 59:64, ale równo z syreną kończącą trzecią kwartę trafił za trzy punkty Amerykanin Angelo Caloiaro. Czwarta kwarta należała już do zawodników trzeciej drużyny ligi tureckiej. Byli szybsi, bardziej precyzyjni i skuteczniejsi od legionistów, którzy walczyli ambitnie, ale mieli mniej atutów od rywali. W 35. minucie przyjezdni osiągnęli najwyższe prowadzenie w spotkaniu 80:64. Liderami gospodarzy byli Groselle, który miał double-double: 12 pkt i 14 zbiórek, natomiast McCallum do 20 punktów dołożył pięć asyst. Legia Warszawa - Galatasaray NEF Stambuł 76:90 (12:20, 31:18, 16:29, 17:23). Legia: Ray McCallum 20, Travis Leslie 16, Geoffrey Groselle 12, Łukasz Koszarek 9, Grzegorz Kamiński 10, Grzegorz Kulka 7, William Garrett 2, Janis Berzins 0, Dariusz Wyka 0. Galatasaray NEF: Tyrus McGee 20, Angelo Caloiaro 14, Dylan Ennis 13, Sadik Emir Kabaca 12, Dee Bost 10, Ian Hummer 6, Sedat Ali Karagulle 5, Goksenin Koksal 5, Yonus Sonsirma 3, Mahir Agva 2, Muhaymin Mustafa 0.