Goście wygrali w czwartkowym meczu grupy A Euroligi 73:64, a sam Domercant zapisał na swoim koncie 11 punktów oraz 2 zbiórki. - Odnieśliście pewną wygraną. Jaki element gry w waszym wykonaniu był decydujący? - Sądzę, iż była to nasza obrona - bardzo staraliśmy się jak najlepiej bronić dostępu do naszego kosza. Poza tym nasza gra była zespołowa. Na te rzeczy kładziemy nacisk w każdym meczu, to jest podstawa naszej gry. Tak było też w czwartek i dzięki temu zdołaliśmy pokonać Prokom. - Jak oceniasz wasze szanse na wygranie w tym sezonie całych rozgrywek? - Myślę, że mamy podobne, jak kilka innych znakomitych drużyn w tej lidze. My także mamy świetny skład i - co ważne - sądzę, że możemy grać coraz lepiej z każdym meczem. Dodatkowo mobilizuje nas fakt, że w tym sezonie Final Four odbędzie się w Atenach i granie na własnym boisku byłoby dla nas wielkim atutem. Dlatego też walka w Final Four jest naszym celem i dążymy do tego. - Przed sezonem sporo mówiło się o twojej grze w Sopocie. Byłeś bliski podpisania tu kontraktu? - Mówiąc szczerze to nie ja do końca tym pokierowałem. Mój agent załatwia niemal wszystko związane ze znalezieniem jak najlepszego kontraktu. Rozmawiałem z kilkoma drużynami, kiedy Olympiakos zgłosił chęć dołączenia mnie do składu. Nie była to jedyna opcja - zawsze jestem zainteresowany ofertami od wszystkich klubów, które interesują się mną. Olympiakos dał bardzo konkretną propozycję, a to bardzo dobra drużyna i byłem podekscytowany perspektywą gry w tym zespole. - A NBA? Nadal chcesz się tam dostać? - Pewnie. Cały czas o tym myślę, ale teraz mam całkiem niezłą sytuację tu w Europie i koncentruję się na grze dla Olympiakosu. Co nie zmienia faktu, że gdy pojawi się sprzyjająca okoliczność, dostanę konkretną ofertę, to przyjmę ją z radością. - Jak oceniasz Grecję jako miejsce do pracy i codziennego życia? - To świetne miejsce do życia. Jak na razie jest mi bardzo miło, pogoda jest piękna, nieco lepsza niż tutaj (śmiech), dużo fajnych restauracji, ludzie, którzy traktują nas bardzo sympatycznie. W dodatku gram w niezłej drużynie koszykarskiej, także to było duże szczęście trafić tutaj. - A Trójmiasto? Masz stąd miłe wspomnienia, bo zawsze tu wygrywasz. - No tak, to fakt (śmiech). Samego Sopotu nie poznałem, zresztą niestety z meczów wyjazdowych kojarzę zawsze głównie hotele i szatnie. Widziałem natomiast parę miejsc w Gdańsku, wygląda to zupełnie inaczej niż w Atenach, ale mam nadzieję, że będę miał kiedyś okazję poznać lepiej te miasto.