Są oczywiście drużyny, które mają więcej szans, ale w gronie fachowców opinia jest zgodna - w tym roku wygra ten, kto "złapie" formę na czas trwania zawodów, które z zapartym tchem śledzić będzie cała Ameryka. W ciągu ostatnich sześciu tygodni aż pięć różnych zespołów zajmowało miejsce numer 1 w rankingach. W poniższym zestawieniu typujemy ósemkę zespołów, która mają największe szanse zagrać w finale, 6. kwietnia w Detroit. 1. Louisville. Jeśli w tegorocznym turnieju defensywa weźmie górę nad poczynaniami w ataku, koszykarze z Louisville mogą już szykować się do odebrania pucharu dla najlepszej uniwersyteckiej drużyny w Stanach. Taktyka wysokiego, a przy tym bardzo sprawnego zespołu polega na obrzydzaniu gry rywalom jeszcze na ich połowie boiska, co zaowocowało w regularnym sezonie przeciętnie ponad 9 przechwytami w meczu. Earl Clark i Terrence Williams dbają o to, by dominować na tablicach, a każdy z czterech wymienianych w zależności od formy rozgrywających (spędzają przeciętnie po 20 minut na boisku) dba o to, by ich rywale na tej pozycji nie mieli łatwych pozycji rzutowych. 2. Memphis. Koszykarze Memphis pamiętają przegrane na własne życzenie (pudłowane rzuty osobiste!) mistrzostwo z poprzedniego roku, ale wiedzą, że stać ich na mistrzowski tytuł nawet bez będącego teraz sensacją w NBA Derricka Rose'a. Rozgrywający Tyreke Evans równie celnie rzuca jak podaje, a skrzydłowi Robert Dozier i Shawn Taggart są jednymi z najbardziej wszechstronnych graczy w lidze. Czarnym koniem w drużynie Memphis może być niedoceniany Antonio Anderson, który w każdym meczu, przeciwko każdemu rywalowi jest w stanie w pojedynkę rozstrzygnąć losy spotkania. 3. Pittsburgh. W zespole Panters gra być może trójka najbardziej utalentowanych graczy w USA: skrzydłowy DeJuan Blair jest najlepszym zbierającym w ofensywnie graczem w NCAA, rozgrywający Levance Fields zalicza w każdym meczu przeciętnie aż 7,2 asysty i ma tylko 2 straty, a skrzydłowy Sam Young jest najskuteczniejszym graczem zespołu (18,7 pkt na mecz). Zaletą Pittsburgha jest fakt, iż zawodnicy rzadko popełniają błędy, ale słabością, że kiedy z boiska schodzi często zbyt dużo faulujący Blair, drużyna z bardzo dobrej zamienia się tylko w przeciętną. 4. North Carolina. Zespół potrafi grać na dwa biegi - szybki i bardzo szybki. Nie może być inaczej, skoro w osobach Ty Lawsona i Tylera Hansbrough, zespół ma dwóch najlepszych graczy w swojej konferencji rozgrywkowej. Dodajmy do tego bardzo doświadczonych, świetnie rzucających i grających zespołowo Wayne Ellingtona oraz Danny Greena i mamy zespół, który stać na dominowanie podczas turnieju. Tylko czy Północna Karolina będzie potrafiła nie tracić koncentracji i zapominać, że w Marcowym Szaleństwie - gdzie jedna porażka oznacza powrót do domu - wszystko może się zdarzyć? 5. Missouri. O tym zespole od lat mówiło się, że jest w stanie sprawić jedną czy dwie niespodzianki, ale nie wygrać cały turniej. Teraz jest inaczej bo trener Mike Anderson stworzył zespół grający zawsze na równym, wysokim poziomie. Jego zespół nigdy nie wpada w panikę, rzuca tylko z przygotowanych pozycji, a dwójka nieustraszonych skrzydłowych - DeMarre Carroll i Leo Lyons - znana jest nie tylko ze skuteczności, ale i twardej, nieustępliwej gry. 6. Connecticut. Nikt znający sposób gry Huskies nie przejmuje się zbytnio ich słabszą forma pod koniec sezonu. Trener Jim Calhoun poświęcił kilka ostatnich meczy, aby rozgrywający Kemba Walker nabrał doświadczenia, a patrząc jak trudno jest zdobyć punkty pod koszem grając przeciwko takim graczom jak Jeff Adrien czy blokujący rzut za rzutem Hasheem Thabeet, nietrudno wyobrazić sobie dlaczego przeciwko Connecticut tak trudno zdobywa się punkty. Wiele zależeć będzie od tego jak grać będzie AJ Price - jak zawodnik myślący o zwycięstwie zespołu, czy indywidualista przygotowujący się do kariery w NBA? 7. Duke. Po czterech kolejnych turniejach, w których drużyna Mike'a Krzyżewskiego nie zagrała w Finałowej Czwórce, Duke Blue Devils mają skład, który może poprowadzić ich do finału. Trójka zdobywających punkty z każdej pozycji snajperów (Jon Schayer, Gerlad Henderson i Kyle Singler) plus rzadka umiejętność grania tak, że rywale gubią się na parkiecie, robi z Duke zespół, z którym ponownie trzeba się liczyć. Jedyna wada to gra w defensywie, ale tylko kilka drużyn w turnieju jest w stanie rzucić więcej punktów niż Duke. 8. West Virginia. Na zakończenie mamy zespół, który w zgodnej opinii trenerów może przegrać w pierwszej rundzie albo... wygrać Marcowe Szaleństwo. W zależności od dnia, West Virginia potrafi być najskuteczniejszym w Stanach zespołem w obronie i ataku, albo tylko ekipą prowadzoną przez debiutującego w lidze uniwersyteckiej 18-latka Devina Ebanksa. Jak dobra może być West Virginia? Na początku sezonu, kiedy Ebanks dopiero się zgrywał z zespołem, jego drużyna minimalnie przegrała z kandydującymi do tytułu ekipami Connecticut i Louisville. Pod koniec sezonu, kiedy wszystko pracowało już na najwyższych obrotach, West Virginia ośmieszyła Pittsburgh 74:60. Który zespół zobaczymy? Przemek Garczarczyk, USA, ASInfo