Oglądając mecze z tej imprezy można było dostrzec wyraźne różnice odnośnie do podobnej rangi rozgrywek na Starym Kontynencie. Na pozór impreza bliźniacza, a tak naprawdę kompletnie różna. Mimo to, że Azja opanowała już wiele nieco bardziej skomplikowanych rzeczy, koszykówka nadal pozostanie dla niej bardzo tajemnicza. W finale Chiny pokonały zespół Jordanii 70:69 i jednocześnie stała się dziewiątą drużyną, której udało się zakwalifikować do przyszłorocznych igrzysk w Londynie. To zwycięstwo jednak nie przyszło tak łatwo, jak mogło się wydawać. Doświadczenie chińskiej reprezentacji i niewymuszone błędy Jordanii w końcówce złożyły się na niezwykle emocjonującą końcówkę ostatniego spotkania mistrzostw. Chiny przeżyły momenty grozy, lecz mimo uzyskania jedynie 11 punktów w ostatniej kwarcie, zdołały dowieźć najmniejsze prowadzenie. Gracz Jordanii Rasheim Wright z amerykańskim paszportem był praktycznie nie do zatrzymania ze swoimi 26 punktami i ponad 50 procentową skutecznością, podczas gdy Zaid Abbas (13 pkt) i Sam Daghles(10 pkt) grali zgodnie z przewidywaniami. Mecz rozpoczął się tak, jak każdy tego oczekiwał, mianowicie mogliśmy zobaczyć zmieniającą nieustannie obronę Jordanii i szukającą wolnych pozycji rzutowych reprezentację Chin. Wright zdobył pierwsze siedem punktów dla swojego zespołu i doprowadził do prowadzenia 7:3. Nie trzeba było jednak długo czekać na chiński zryw i po pierwszej kwarcie było 16:15 dla mistrzów. Daghles zdobył 6 punktów na początku drugiej odsłony i Jordania prowadziła już pięcioma punktami, ale spektakularna 3-punktowa akcja Yi Li pozostawiła Chińczyków w ścisłym kontakcie. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem srebrnych medalistów 36:31. Liu, Yi i Wang zapisali na swym koncie punkty w pierwszych sekundach trzeciej kwarty, co ponownie poderwało trzynastotysięczny tłum do życia. Ta kropla przeistoczyła się w wielką falę, co dało już 9 punktowe prowadzenie Chin. Jordania nie ustępowała na moment i po dobrze rozegranych akcjach przewaga stopniała do trzech oczek - 59:56. Ostatnia część pojedynku to typowa gra fizyczna. Nie brakowało tu przepychanek, siłowych zagrań, a nawet fauli technicznych. W końcówce Wright popisał się pięknym rzutem z dystansu i zakończył dorobek swej reprezentacji na 69 punktach. Amerykanin miał jeszcze szansę w ostatnich sekundach- po jego niecelnym rzucie ofensywną zbiórkę zaliczył Abdallah Abuqoura i podał Dughlesowi ,lecz ten chybił. Jordania była wielką niespodzianką tych mistrzostw i tak naprawdę to ona zasługuje na większą uwagę. Zaczynała ten mecz jako wielki przegrany, a o mały włos nie zapisała się w historii azjatyckiej koszykówki. Michał Czerniak Czytaj o NBA na naszym blogu