Podopieczni Andreja Urlepa wyrównali więc na 1-1 stan serii, która będzie się toczyć do dwóch zwycięstw. Spotkanie nie rozstrzygnęło się na parkiecie, ale w głowach koszykarzy Anwilu przed meczem. Włocławianie, po wysokim zwycięstwie we Wrocławiu w pierwszym meczu, byli zbyt pewni sukcesu we własnej hali, co przy dobrej grze Śląska spowodowało, że do rozstrzygnięcia rywalizacji o brąz potrzebny będzie trzeci mecz we Wrocławiu we wtorek. Zawodnicy Anwilu słabo bronili, a w ataku nie trafiali nawet z czystych pozycji i rzutów wolnych. Śląsk walczył od początku spotkania i choć też nie ustrzegł się błędów, to grał z dużo większym zaangażowaniem niż gospodarze. W pierwszej kwarcie włocławianie nie potrafili zatrzymać Branduna Hughesa, a w ataku Andrzej Pluta mógł tylko bezradnie rozkładać ręce wobec agresywnej obrony skrzydłowego Śląska Marcina Stefańskiego. Po 20 minutach ekipa z Wrocławia prowadziła zasłużenie 48:40, bo Anwil miał zaledwie 27 proc. skuteczności za 2 pkt i 11 strat. W trzeciej kwarcie wiele było nieładnych fauli (Radosław Hyży uderzył m.in. w okolice oka rozgrywającego Anwilu Chrisa Thomasa), błędów koszykarzy Anwilu i fauli z obydwu stron. Śląsk jednak cały czas kontrolował grę i powiększał przewagę. Po siedmiu punktach z rzędu Dominika Tomczyka wrocławianie prowadzili w 28 minucie różnicą 19 punktów (65:46). Na początku czwartej kwarty doszło do spięcia Gorana Jagodnika z Marcinem Stefańskim. Sędziowie odgwizdali jednak faul Jagodnikowi, który po raz kolejny nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy i Śląsk po rzutach wolnych po raz pierwszy w tym spotkaniu prowadził różnicą 20 pkt (74:54). W końcówce spotkania gospodarze zaczęli agresywniej bronić, ale wszystko na co było ich stać tego dnia, to zmniejszenie przewagi wrocławian do różnicy 10 pkt. - Śląsk zasłużył na zwycięstwo. Był lepszy w każdym elemencie gry. Połowa moich koszykarzy nie była należycie skoncentrowana. Ustaliliśmy przed spotkaniem pewne zasady, ale nie można myśleć o zwycięstwie, gdy ma się 23 straty w meczu - powiedział trener Anwilu Ales Pipan. - Zagraliśmy dużo lepiej niż we Wrocławiu. Najważniejsza była mobilizacja i cieszę się, że to się udało. Każdy z koszykarzy, który wszedł na parkiet, zostawił na nim serce. Anwil chyba za szybko zaczął świętować sukces z Wrocławia - powiedział trener Śląska Wrocław Andrej Urlep. O brązowy medal - mecz nr 2 Anwil Włocławek - ASCO Śląsk Wrocław 79:88 (21:23, 19:25, 12:18, 27:22) Stan rywalizacji (do dwóch zwycięstw): 1-1. Anwil: Zbigniew Białek 18, Andrzej Pluta 13, Chris Thomas 12, Nikola Otasevic 9, Seid Hajric 8, Gatis Jahovics 6, Goran Jagodnik 6, Otis Hill 5, Bartłomiej Wołoszyn 2, Dusan Bocevski 0, Wiktor Grudziński 0, Kamil Michalski 0. ASCO Śląsk: Brandun Hughes 20, Dominik Tomczyk 19, Miha Fon 9, Marcin Stefański 8, Ime Odouk 8, Oliver Stevic 7, Radosław Hyży 6, Kamil Chanas 6, Dean Oliver 5.