Zespół z Włocławka ma ostatnio fatalną passę. Wicemistrzowie Polski przegrali cztery pierwsze mecze ligowe i wloką się w ogonie tabeli ekstraklasy koszykarzy. Jak się okazuje, jeszcze dotkliwszą porażkę, która będzie ich kosztowała mnóstwo pieniędzy, szefowie Anwilu zanotowali też w starciu ze Stevanem Totem. Serb został trenerem ich drużyny w maju 2001 roku w kuriozalnych okolicznościach. Kilkadziesiąt godzin po tym jak prowadzony przez niego zespół Czarnych Słupsk przegrał ćwierćfinał playoffs z... Anwilem. Zespół pod wodzą Tota zdobył we wspomnianym sezonie wicemistrzostwo Polski. Anwil zwolnił Serba w połowie kolejnych rozgrywek - w grudniu 2001 roku. Kontrakt szkoleniowca obowiązywał jednak do czerwca 2002. W umowie zapisano, że jeśli klub go zerwie, w ciągu 15 dni powinien wypłacić Totowi wszystkie pieniądze, które zarobiłby, gdyby pracował do końca sezonu. Było to ok. 60 tysięcy franków (obecnie ponad 155 tys. zł). Trener nigdy nie otrzymał jednak należnych pieniędzy. Wszelkie sporne kwestie umowy miał rozstrzygać sąd w szwajcarskim Lugano. Tot w 2002 roku wniósł tam sprawę. Kilkanaście dni temu ją wygrał. Oprócz 60 tysięcy franków Anwil będzie musiał mu zapłacić należne odsetki. Razem: około 260 tysięcy złotych. "Chciałem zawrzeć ugodę z klubem z Włocławka. Proponowałem kwotę ok. 100 tys. złotych. Anwil nie chciał się zgodzić. W najbliższych dniach do siedziby tego klubu zgłosi się wyznaczony przez polski sąd komornik, który ma odzyskać dług" - powiedział Stevan Tot.