Amerykańska reprezentacja koszykarzy do Paryża na igrzyska olimpijskie przyjechała oczywiście po to, aby wrócić do domu ze złotymi medalami. Każde inne rozstrzygnięcie turnieju koszykarskiego traktowane byłoby za wielką sensację. Typowanie każdego innego końcowego rozstrzygnięcia, niż triumf USA było absolutnym szaleństwem. Początek olimpijskiego hitu, a tu już takie "uderzenie". Niemcy nie dali rady, medale rozdane Tym bardziej, gdy spojrzy się na skład, który do Paryża przywieźli Amerykanie, a tam gwiazda obok gwiazdy. Największą w drużynie jest rzecz jasna LeBrona James, który wspólnie z Coco Gauff niósł amerykańską flagę na ceremonii otwarcia na Sekwanie. Obok niego na igrzyskach debiutował genialny Stephen Curry, a do Paryża przyjechał także, choćby Kevin Durant. Tak można wymieniać i wymieniać, a wielkie nazwiska się nie kończą. USA obroniło tytuł mistrzów olimpijskich. Wielkie emocje w czwartej kwarcie Mimo tego atmosfera wokół amerykańskiego Dream Teamu daleka była od perfekcyjnej, bo wszyscy od tego zespołu oczekiwali nie tylko zwycięstw, ale też prawdziwych koszykarskich fajerwerków, których nieco brakowało. Przez fazę grupową Amerykanie przeszli suchą stopą i wydawało się, że już powoli się rozpędzają, bo Brazylijczyków rozbili w drobny mak. Następnie przyszło półfinałowe starcie z Serbią, w którym emocji było niesamowicie wiele, a Amerykanie mogli nawet ten mecz przegrać. Sensacyjny przebieg hitu igrzysk, 17 na minusie po stronie USA. Niebywała końcówka Udało się jednak zwyciężyć i zameldować w finale, w którym na obrońców tytułu czekali Francuzi wspierani przez kilkanaście tysięcy gardeł. Faworytem byli rzecz jasna reprezentanci USA. Tym razem Amerykanie nie mieli problemów z odpowiednim wejściem w mecz, szybko zbudowali sobie odpowiednią przewagę i pierwszą kwartę wygrali 20:15. Na drugą Francuzi wyszli z zamiarem odrobienia strat, ale ta sztuka im się nie udała, choć ta partia była nieco lepsza, bo zakończyła się wynikiem 29:26. Po połowie meczu USA prowadziło więc ośmioma punktami. W koszykówce taka przewaga bywa praktycznie niczym. Francuzi trzecią kwartę rozegrali na pewno zdecydowanie najlepiej, bo wtedy faktycznie udało się odrobić część strat. Tę partię gospodarze imprezy wygrali 23:21, ale w następnej polegli 26:21 i ostatecznie przegrali cały mecz 98:87. Wielki popis dał w tym spotkaniu Steph Curry, który zdobył aż 24 punkty i miał pięć asyst. To ten koszykarz poprowadził Amerykanów do olimpijskiego złota, a jego rzuty za trzy punkty będą się Francuzom śnić po nocach.