W trzecim meczu finału Unicaja pokonała na wyjeździe rywala, który na własnym parkiecie wygrał 22 kolejne spotkania. W całej rywalizacji zwyciężyła 2-1. Jednocześnie Waczyński z kolegami uzyskał prawo gry w Eurolidze w przyszłym sezonie. "Nadal czuję się niesamowicie. To był niezapomniany mecz. Gdy obudziłem się w czwartek myślałem, że nasze zwycięstwo to sen, ale rzuciłem okiem na półkę i tam leżał medal. Powoli dochodzi do mnie to, że wygraliśmy, a przecież droga do sukcesu nie była łatwa, można nawet powiedzieć, że wyboista. Odżyliśmy w czwartej kwarcie i zachowaliśmy więcej zimnej krwi" - powiedział reprezentant Polski. Mecz miał niecodzienny przebieg, podobnie trudna była droga zespołu Joana Plazy do finału. W trzech rundach play off (łącznie z finałem) koszykarze z Malagi byli niżej rozstawieni i nigdy nie mieli przewagi parkietu w decydującym meczu. Wygrywali zatem decydujące mecze na wyjeździe: najpierw w ćwierćfinale z Bayernem Monachium (2-1), a następnie w półfinale z Lokomotiwem Kubań Krasnodar (2-0). W finale Unicaja po porażce w meczu numer 1 (62:68) zwyciężyła w dwóch kolejnych spotkaniach (79:71 u siebie i 63:58 w hali rywala). Wcześniej w tym sezonie Malaga pięciokrotnie musiała uznać wyższość Valencii (dwa razy w lidze ACB, dwie w drugiej fazie PE i w pierwszym pojedynku finałowym). Torunianin przyznał, że kluczowa dla losów meczu była sytuacja z początku czwartej kwarty, gdy jego drużyna przegrywała 43:56, a boisko za niesportowe zachowanie opuścił jej środkowy, Słoweniec Alen Omic. "Ta trudna sytuacja, bo przecież graliśmy bez naszego pierwszego środkowego, kontuzjowanego Dejana Musli, dała nam impuls do zdwojonej walki i wysiłku. Zmobilizowała nas maksymalnie. Musieliśmy w obronie nadrabiać straty pod koszem. Każdy walczył z podwójną siłą i udało się" - dodał. Skrzydłowy reprezentacji uważa, że finałowe spotkanie będzie miało wpływ na postawę drużyny w dalszej części sezonu. "Jestem pewien, że ten mecz będzie miał wpływ na naszą postawę, ale i Valencii, w dalszej części sezonu, w tym w play off. Zagramy na pewno bez presji, bo wywalczyliśmy sportowy awans do Euroligi, a to był nasz cel. Na razie nie myślę o tym, co będzie. Cieszę się chwilą z kolegami i kibicami. Właśnie wyruszamy autobusem na oficjalną fetę po Maladze. Sam jestem ciekawy, jak to będzie wyglądało. To ogromny sukces dla klubu, ale i miasta, naszych kibiców" - podkreślił. Z Walencji zespół powrócił samolotem do Malagi o czwartej nad ranem, a mimo to na lotnisku czekało na nich dwa tysiące kibiców. To tu rozpoczęło się świętowanie triumfu. "Byłem w szoku, gdy o czwartej nad ranem zobaczyłem tylu kibiców na lotnisku. To był długo wyczekiwany sukces w Maladze, i przez władze klubu, i przez koszykarzy oraz kibiców. Nawet nie liczyłem, ile dostałem sms-ów z gratulacjami, w zasadzie cały czas je dostaję i staram się odpowiadać na bieżąco, ale to nie takie proste..." - dodał. Waczyński, którego kontrakt z Malagą obowiązuje jeszcze w przyszłym sezonie, jest trzecim polskim zdobywcą Pucharu Europy. Przed nim z takiego sukcesu cieszyli się naturalizowany Amerykanin Thomas Kelati (w barwach Valencii i Chimek Moskwa) oraz Maciej Lampe (z Uniksem Kazań). "Mecz finału, jeśli chodzi o przebieg, bo emocje w Walencji były znacznie większe, mogę jedynie porównać do starcia w play off Trefla Sopot z Energą Czarnymi w ćwierćfinale przed kilkoma laty. W decydującym meczu przegrywaliśmy z Czarnymi różnicą 18 punktów, ale w samej końcówce udało się zniwelować straty i wygrać jednym" - przypomniał 27-latek, który w decydującym spotkaniu PE w 16 minut uzyskał trzy punkty (rzut zza linii 6,75 m) i miał sześć zbiórek.