PAP: Jak pan ocenia swój pierwszy sezon za granicą, w najmocniejszej koszykarskiej lidze w Europie, na dwie kolejki przed jego zakończeniem? Zespół Rio Natura Monbus Obradoiro Santiago de Compostela nie ma już szans na udział w play-off. Adam Waczyński: - Mogę być zadowolony ze swojej gry. Nie spodziewałem się, że tak szybko przystosuję się do wymagań ligi ACB, że zaaklimatyzuję się tu, w znacznie trudniejszych i bardziej wymagających rozgrywkach niż polska ekstraklasa. Dziesięć zespołów z dolnej części tabeli to bardzo silne drużyny, które w każdym meczu walczą z taką determinacją, jakby to był play-off. Nie mówię już o sile tych najlepszych. Tu nie ma łatwych spotkań. Brak awansu do play-off to dla pana i zespołu rozczarowanie? - Nie. Mieliśmy inne cele. Minimum było utrzymanie się w lidze. Awans do ósemki byłby czymś super. W klubie usłyszałem, że nasze obecne, 12. miejsce to drugi najlepszy wynik w historii zespołu. Przed nami jeszcze dwie kolejki, nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Jesteśmy w stanie poprawić bilans (obecnie 14 zwycięstw i 18 porażek - PAP). Jakie są atuty pana drużyny? - Mamy nowy zespół, z poprzedniego sezonu zostało tylko trzech zawodników, cały czas się "zgrywamy". Nasze atuty to gra z kontrataku, przebojowość, dużo widowiskowych akcji. Kibicom to się podobało, bo w hali mogącej pomieścić maksimum 7000 ludzi na każdym spotkaniu było ponad 5000. W 32. kolejce Obradoiro wygrało z wiceliderem Unicają Malaga 78:66, a pan poprowadził drużynę do zwycięstwa, został uznany najlepszym koszykarzem kolejki i znalazł się w pierwszej piątce. Hiszpański sportowy dziennik "As" napisał o panu "killer Polaco". Ten mecz najbardziej pan zapamięta z tego sezonu? - Jest jeden z takich, który zapamiętam. Pokonaliśmy przecież zespół walczący w Eurolidze, i to w niecodziennych okolicznościach - po pierwszej połowie przegrywaliśmy 33:42. W drugiej wszystko nam wychodziło. Chcieliśmy pokazać kibicom, że zostawimy serce na parkiecie, że będziemy walczyć do końca sezonu. Inne występy to na pewno spotkanie z Kutxa Laboral, gdy po raz pierwszy zdobyłem w Hiszpanii ponad 20 pkt oraz mecz z Bilbao. Przegrywaliśmy wówczas na cztery minuty przed końcem różnicą 11 punktów, a jednak wygraliśmy. Zostaje pan w Santiago de Compostela na kolejny sezon? A jeśli pojawi się propozycja z mocniejszego klubu? - Mam ważny kontrakt z Rio Natura Monbus na następny sezon. Nie myślę o innych klubach. Nie chcę mieć głowy w chmurach. Patrzę realnie na sytuację i nie chcę gdybać. To kluby musiałyby się porozumieć. W lidze ACB występowali inni reprezentanci Polski - Maciej Lampe i Thomas Kelati. Utrzymywaliście ze sobą kontakty. - Nie były on zbyt częste. Zazwyczaj rozmawialiśmy przed meczami między naszymi drużynami. Pisaliśmy też do siebie maile od czasu do czasu, gratulując sobie udanych występów. To było miłe. Po sezonie czeka zasłużony odpoczynek. Gdzie spędzi pan wakacje? - Wakacje będą 10-dniowe, najwyżej dwutygodniowe, oczywiście w Polsce, z rodziną, przyjaciółmi. Sezon dał mi w kość - dwa tygodnie temu miałem kontuzję pleców. Z drugiej strony jest pewien niedosyt, że to się już kończy, że nie będziemy w play off. Nigdy nie należałem do osób, które lubią bezczynność, siedzenie na krześle. A czy w wakacyjnych planach ma pan udział, tak jak przed rokiem, w campach dla dzieci i młodzieży organizowanych przez Marcina Gortata? - Wstępne rozmowy już były. Jest prawdopodobne, bym ponownie zaangażował się w ten fajny projekt. Kto jest pana kandydatem do zdobycia mistrzostwa Hiszpanii? - Największe szanse ma moim zdaniem Real Madryt - to solidny, mocny zespół. Kibicuję Barcelonie, która jednak radzi sobie w tym sezonie słabiej w ekstraklasie i odpadła w Eurolidze. Na pewno będzie ciekawie. Rozmawiała: Olga Miriam Przybyłowicz