Miniony sezon Polak zakończył w lidze ACB, jednej z dwóch najsilniejszych w Europie (obok tureckiej), jako trzeci strzelec ze średnią 14,6 pkt. W ekipie z Andaluzji jest szóstym najskuteczniejszym zawodnikiem ze średnią 8,2 pkt. "Występy w Maladze to zdecydowanie krok do przodu i bardzo duży przeskok pod względem praktycznie wszystkiego: organizacji klubu, taktyki, budżetu, poziomu zawodników, z którymi rywalizuję na co dzień na treningach. Mamy bardzo wyrównany zespół, dwie równorzędne piątki, zawodników z NBA, Serbii, Hiszpanii. Mam się od kogo uczyć i poprawiać umiejętności. Powoli "łapię" swój rytm, choć początki nie były łatwe" - powiedział Waczyński. 27-letni skrzydłowy dołączył do Unicai pod koniec września po udanych dla drużyny narodowej eliminacjach mistrzostw Europy, w których sam nie błyszczał tak, jak podczas Eurobasketu 2015 we Francji. "Eliminacje na pewno nie były szczytem moich możliwości, ale nie chcę już do tego wracać i wskazywać przyczyn. Najważniejsze, że wracam do formy, że najtrudniejsze momenty w nowym klubie, czyli poznawanie taktyki, przyzwyczajanie się do cięższych i bardziej intensywnych treningów, a także całą przeprowadzkę z rodziną, mam już za sobą. Teraz już powoli dostrzegam efekty włożonej pracy" - dodał. Waczyński podkreślił, że pod względem treningów widzi duża zmianę w stosunku do tego, z czym przez dwa lata mierzył się w zespole z Santiago de Compostela. "Zajęcia są dłuższe, trwają między trzy a cztery godziny. Zdecydowanie większa jest także rywalizacja w drużynie. Muszę dawać z siebie więcej, żeby zdobyć zaufanie trenera. Powoli odnajduję się w nowej roli, a że zawsze byłem ambitny, więc ciężka praca mnie nie zniechęca" - zaznaczył. Trener Malagi Joan Plaza stosuje specyficzną taktykę - na mecze w hiszpańskiej ekstraklasie i Pucharze Europy wystawia dwie różne pierwsze piątki. Polak jako podstawowy gracz wychodzi na parkiet w lidze ACB. W tych rozgrywkach Malaga plasuje się obecnie na szóstej pozycji z bilansem ośmiu zwycięstw i czterech porażek. W Pucharze Europy awansowała do drugiej fazy grupowej. "Trochę trwało przyzwyczajenie się do tego niecodziennego systemu gry i w ogóle pogodzenie się z nową rolą, gdy nie jest się najlepszym strzelcem. Dostaję mniej minut na parkiecie, a o każdą z nich muszę twardo walczyć na treningach. Mamy wielu dobrych zawodników w ofensywie, w zasadzie w każdym spotkaniu pięciu-sześciu z nas ma dwucyfrową zdobycz punktową. W tym tkwi nasza siła, bo w lidze pod względem ataku zajmujemy trzecie miejsce. Musimy dużo bardziej pracować nad obroną" - dodał. Polak przyznał, że liga hiszpańska jest priorytetem dla jego klubu. "Naszym celem jest gra w półfinałach ACB i oczywiście udział w lutowym Pucharze Króla, w którym rywalizować będzie osiem czołowych ekip po pierwszej rundzie. W Pucharze Europy celu określonego nie mamy. Jesteśmy w drugiej rundzie, to był plan minimum i wszystko, co ugramy więcej, będzie sukcesem" - wspomniał. Waczyński uważa, że jego ekipę stać na jeszcze lepszą pozycję przed play off, a faworytem rozgrywek jest jego zdaniem Real Madryt. "W lidze jesteśmy tam, gdzie chcieliśmy być. Mogło być lepiej, gdyby nie dwie wpadki ze słabszymi ekipami, w tym porażka u siebie z Saragossą (71:80). Naszymi rywalami o jak najlepsze miejsce przed play off będą drużyny Baskonii, Gran Canarii i Walencji. Moim zdaniem faworytem jest Real Madryt. Barcelona gra ostatnio słabiej, ale myślę, że kiedy przyjdzie decydująca faza będzie silniejsza" - analizował. Waczyński cieszy się z transferu do Malagi nie tylko z powodu rywalizacji sportowej, ale codziennego życia, choć dostrzega pewne mankamenty mieszkania w dużym mieście. Malaga to bardzo polski klub. Występowali tu wcześniej Adam Wójcik (2002/03), Michał Chyliński (2006-2009, także w zespołach filialnych) i Thomas Kelati (2008/09). "Klimat jest zdecydowanie bardziej przychylny. Ciepło, w grudniu mamy w dzień około 18-20 stopni, mniej opadów niż w Santiago. Praktycznie codziennie mamy słońce i to zawsze nastraja optymistycznie i daję energię do życia. Mamy ładne mieszkanie, ale bez samochodu w Maladze się nie obejdzie. W Composteli córeczkę odprowadzaliśmy do szkoły spacerkiem, tutaj auto jest niezbędne" - powiedział. Jak przyznał, treningi i obowiązki rodzinne (ma córeczkę i synka) zupełnie wypełniają mu czas. "Nawet nie śledziłem "na żywo" losowania grup mistrzostw Europy koszykarzy, bo w tym czasie mieliśmy trening. Potem oczywiście sprawdziłem, z kim zagramy w Helsinkach, ale nawet nie miałem czasu na głębsze zastanowienie się nad siłą rywali, poziomem trudności wylosowanej grupy. Gramy co trzy dni, dojazd i sam treningi zajmuje praktycznie pół dnia, do tego dochodzą wyjazdy, także tak dalekie, jak ostatni na mecz pucharowy do Petersburga. Każdą wolną chwilę poświęcam, więc rodzinie i na nic innego nie mam czasu" - podkreślił. Najbliższym kolegą skrzydłowego, który wywodzi się z toruńskiej rodziny (dziadek Szczepan Waczyński był czołowym strzelcem AZS Toruń - przyp. red) koszykarskiej, jest Amerykanin Jamar Smith. "Mieszkamy stosunkowo niedaleko od siebie. Często jeździmy razem na treningi czy wracamy po meczach do domu. Z nim rozmawiam najwięcej, ale wszyscy koledzy to osoby, z którymi można się pośmiać, pogadać, nie ma żadnego samotnika. Utrzymuję też kontakt z innymi polskimi zawodnikami w Hiszpanii, m.in. Tomkiem Gielo, Filipem Siewrukiem oraz Andrzejem Plutą, który jest tu z synami trenującymi w Sewilli" - dodał. Rozmawiała: Olga Miriam Przybyłowicz