Radomianie, którzy przystępują do play-off z piątej lokaty, byli blisko zwycięstwa w meczu numer jeden w Toruniu, w którym doznali porażki po dogrywce 98:105. Kluczem do sukcesu zespołu gospodarzy prowadzonego przez Jacka Winnickiego była walka pod tablicami, wygrana przez Polski Cukier 41:31 (na atakowanej tablicy torunianie zebrali aż 18 piłek). W drugim meczu "Twarde Pierniki" pokonały radomian 87:78. - Zabrakło nam w pierwszym spotkaniu wyrachowania, spokoju i egzekucji, czyli prostych rzeczy, które składają się na wynik. W drugim pojedynku szwankowała obrona w pierwszej połowie i to, że straciliśmy w tym czasie 50 punktów zaważyło na losach meczu. Zniwelowaliśmy straty do dwóch punktów w kilka minut, ale znowu proste błędy nie pozwoliły na doprowadzenie do remisu. Obydwa mecze w naszym wykonaniu nie wyglądały jak spotkania play off. Musimy zagrać z zębem przez 40 minut, a nie 10 czy 20 - podsumował ćwierćfinałową rywalizację Kamiński. Jego zdaniem niektórzy koszykarze Rosy nie byli w stu procentach skoncentrowani i gotowi do walki. - Każdy jest profesjonalistą, a to oznacza wiarę we własne siły, ale i szacunek dla rywala. Nie można zbyt bardzo ufać własnym siłom, a koncentracja musi być przez 40 minut. Wszyscy wiedzą o co grają, jak ważny jest mecz numer trzy w Radomiu, więc nie ma więcej o czym mówić - dodał szkoleniowiec pracujący w Radomiu od 2012 roku. Także we wtorek odbędzie się w Słupsku trzecie spotkanie w parze lidera tabeli po sezonie zasadniczym Anwilu Włocławek z ósmą ekipą Energą Czarnymi Słupsk (w piątek dotychczasowy sponsor Czarnych - Energa wypowiedział umowę o współpracy z klubem na następny sezon). Po dwóch meczach jest w tej parze remis 1-1, więc na pewno odbędzie się też na Pomorzu spotkanie numer cztery - 11 maja