Decyzja została podjęta zgodnie z paragrafem nr 50 i 61 regulaminu Polskiej Ligi Koszykówki. Klubowi PGE przysługuje możliwość odwołania od decyzji zarządu do komisji odwoławczej przy Polskim Związku Koszykówki. Jak powiedział PAP prezes PGE Turów Jan Michalski, który jest zbulwersowany ostrym wymiarem kary, w klubie nie zapadła jeszcze decyzja dotycząca ewentualnego odwołania. "Jesteśmy zbulwersowani decyzją i wysokością kary. Przed podjęciem tak istotnej decyzji należałoby naszym zdaniem zbadać dokładnie całą sprawę, a z tego co wiem, tak się nie stało. Zarząd PLK nie zapoznał się przecież z aktami z policji i prokuratury, a decyzja prezesa PLK opierała się na relacji sędziów, którzy w tym incydencie nie uczestniczyli. Ta decyzja ma poważny wymiar marketingowy, prestiżowy, finansowy, a tryb jej podjęcia nie budzi zaufania wobec ligi, zarządu. Trener Filipovski był prowokowany i to przez kogo, przez działacza klubu. To przynosi wstyd całej polskiej koszykówce. Nasi prawnicy analizują podstawy prawne podjęcia decyzji przez prezesa PLK. Nasze stanowisko zostanie wydane po rozmowach z prawnikami, sponsorem i organami spółki" - powiedział PAP prezes zarządu PGR Turów Jan Michalski. "Decyzje podejmowałem w oparciu o wszystkie dostępne mi dokumenty. Kara musi być surowa i dotkliwa, bo do takich sytuacji nie może dochodzić. Widzę ogromną różnicę między walką w ferworze na parkiecie i naruszeniem nietykalności cielesnej przez koszykarza, a zdarzeniem z udziałem trenera po zakończeniu meczu. Czy mam czekać kilka miesięcy na wyniki dochodzenia prokuratury? To przecież absurd. Nadszedł czas, żeby liga przykładnie karała takie niesportowe zachowania. To nie jest polowanie na trenera Saso Filipovskiego. Kara musi być dokuczliwa. Klubowi przysługuje przecież prawo do odwołania, a ja z pokorą przyjmę werdykt komisji odwoławczej" - powiedział PAP prezes zarządu PLK Janusz Wierzbowski. Do incydentu doszło w minioną sobotę w Koszalinie po wygranym w ostatnich sekundach przez akademików spotkaniu z PGE. Trener Filipovski w drodze do szatni, prowokowany przez kibica - jak się później okazało osobę posługującą się legitymacją VIP - uderzył go głową w twarz. Działacz koszalińskiego Stowarzyszenia AZS doznał złamania nosa. Prokuratura w Koszalinie wszczęła w środę dochodzenie w tej sprawie. Jest ono prowadzone z artykułu kodeksu karnego, mówiącego o spowodowaniu średniego i lekkiego uszczerbku na zdrowiu. Artykuł przewiduje dla sprawcy karę od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Słoweńskiemu trenerowi, pracującemu w Polsce z sukcesami trzeci sezon z rzędu, w maksymalnym wymiarze kary - zgodnie z przepisami PLK - groziła 12-miesięczna dyskwalifikacja i grzywna wobec klubu w wysokości 35 tysięcy złotych z możliwością podwyższenia tej kwoty o 200 procent.