- Kwamain przeszedł zabieg w Łodzi, ma wstawioną szynę i przez najbliższe trzy tygodnie musi unikać nawet twardego jedzenia. O dokończeniu rozgrywek w jego przypadku nie może już być mowy - powiedział prezes spółki prowadzącej kutnowski zespół Radosław Borowski. Mitchell doznał urazu pięć minut przed końcem sobotniego, przegranego 83:90 meczu z Treflem Sopot. Był to efekt uderzenia łokciem przez Tautvydasa Lydekę. O samo zagranie przedstawiciele Polfarmeksu nie mają żalu do zawodnika Trefla. Oburzeni są jednak jego zachowaniem po tym zajściu. - Nie był to złośliwy faul. Późniejsze zachowanie Lydeki i sugerowanie, że Kwamain symuluje, było jednak niesmaczne - podsumował Borowski. Strata Mitchella może mieć poważne skutki dla beniaminka z Kutna, który w rundzie rewanżowej chciał zapewnić sobie miejsce w czołowej ósemce ekstraklasy. Teraz może się to okazać niemożliwe, bo Mitchell nie tylko prowadził grę Polfarmeksu, ale też - ze średnią 19,4 pkt. na mecz - był najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu. - Na początku sezonu dziesiąte miejsce, na którym teraz jesteśmy, wziąłbym w ciemno. Wiadomo jednak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chcieliśmy więc wykorzystać szansę na ósemkę. I nadal będziemy o to walczyli, choć zdajemy sobie sprawę, że bez Kwamaina będzie trudniej osiągnąć ten cel - powiedział Borowski. Dodał, że w zaistniałej sytuacji ciężar rozgrywania spadnie na Łączyńskiego. - To bardzo mądry zawodnik, który myśli na boisku i ma dużo asyst. Zobaczymy, jak udźwignie +jedynkę+. Na pewno jednak nie zastąpi Mitchella rzutowo. Tu będziemy musieli poszukać innych rozwiązań - dodał Borowski. Mimo kontuzji i wykluczenia z dalszych rozgrywek Mitchell nie zamierza wyjechać na leczenie do USA. Zdaniem Borowskiego zawodnik jest zadowolony z opieki medycznej w Polsce i chce do końca sezonu być z drużyną i wspierać ją z trybun.