Przed niedzielną konfrontacją obie drużyny miały na koncie siedem zwycięstw i dwie porażki. W Gdyni zdecydowanie lepsi okazali się jednak gospodarze."Arka zagrała bardzo dobrze, ale dopóki mieliśmy siłę, dopóty dotrzymywaliśmy kroku gospodarzom. Cały czas nękaliśmy gdynian, a o wyniku zadecydowała końcówka trzeciej i początek czwartej kwarty. Nasze niepotrzebne straty oraz złe decyzje napędzały rywali, którzy trafili kilka ważnych rzutów z dystansu, wypracowali sobie przewagę i spokojnie utrzymali ją do końca meczu" - skomentował trener Stali Wojciech Kamiński.W zespole gości zabrakło drugiego snajpera Michała Chylińskiego (notuje średnio 13,8 punktu na spotkanie), który miał problemy żołądkowe. Słabiej wypadł lider ekipy z Ostrowa Wielkopolskiego Mike Scott (15,9 pkt), który zdobył 11 punktów, ale przy bardzo słabej skuteczności. Amerykański rozgrywający trafił tylko cztery z 19 rzutów z gry."Choroba dopadła Michała dzisiaj w nocy i nie był w stanie wyjść na parkiet. Jeśli chodzi o Mike’a, to jak każdy, potrafi wygrać mecz, ale może też zagrać słabiej. Większość rzutów oddawał jednak z wypracowanych pozycji, ale akurat w tym spotkaniu nie trafiał. Powodów naszej porażki doszukiwałbym się jednak w naszych błędach, a nie w postawie Scotta" - dodał szkoleniowiec przyjezdnych.Znakomitą skuteczność zaprezentowali natomiast gospodarze, którzy wygrali czwarte ligowe spotkanie z rzędu. Gdynianie trafili 17 z 25 rzutów za dwa oraz 16 z 32 za trzy punkty."Jestem bardzo zadowolony z postawy zespołu i ze zwycięstwa w meczu na szczycie. Widać było zaangażowanie przez 40 minut oraz zespołową grę w ataku, bo mieliśmy 22 asysty. Najważniejsze było jednak to, co zrobiliśmy w obronie. Zrealizowaliśmy większość założeń, a jeśli gdzieś się pomyliliśmy, staraliśmy się to nadrobić walką, łącznie z rzucaniem się na parkiet. Nasi koszykarze dali z siebie wszystko i byli tak wyczerpani, że na zmianę schodzili na kolanach. I tak to powinno zawsze wyglądać" - podsumował Frasunkiewicz.