W przegranym 59:64 meczu z Anwilem we Włocławku Szczotka zdobył aż 19 punktów, czyli prawie 1/3 dorobku swojego zespołu. Do tego dodał siedem zbiórek, trzy przechwyty i dwie asysty. Lepsze snajperskie osiągnięcie kapitan gdyńskiej drużyny zanotował niespełna osiem lat temu - 20 grudnia 2005 roku, w wygranym przez Azoty Unia 103:75 spotkaniu z Notecią Inowrocław, rzucił dla tarnowian 21 punktów.- Wcześniej trudno było mi zdobyć tyle punktów, bo nie pamiętam, żebym przez osiem lat oddał w meczu aż 14 rzutów. Poprzednio pełniłem w Asseco trochę inną rolę i miałem inne zadania do wykonania. Specjalizowałem się w defensywie, zarówno indywidualnej jak i zespołowej. Jeśli w naszej drużynie byli zawodnicy, którzy lepiej ode mnie rzucali, to oni rzucali, a ja broniłem. Natomiast rekord życiowy ustanowiłem w sezonie 2001/2002 - grając w Anwilu zdobyłem we Włocławku w potyczce z Legią Warszawa 24 punkty - powiedział Szczotka.Mierzący 196 cm zawodnik wzrostu grał kiedyś jako typowy skrzydłowy, ale teraz coraz częściej operuje bliżej kosza.- Widać to było zwłaszcza w konfrontacji z Anwilem. Ten mecz rozpocząłem na czwórce, czyli jako silny skrzydłowy, ale w pewnym momencie zastąpiłem Łukasza Seweryna na trójce. Spotkanie zakończyłem jednak na piątce, czyli jako klasyczny center. We Włocławku zdobyłem 19 punktów i do pełni szczęścia zabrakło tylko naszego zwycięstwa. Gospodarze byli jednak od nas lepsi i wygrali zasłużenie - ocenił.Zawodnik podkreśla, że metamorfozę przeszedł nie tylko on, ale również gdyński zespół. Szczotka jest bowiem jedynym koszykarzem, który został w Asseco z poprzedniego sezonu (w Gdyni występuje od 2008 roku).- Kiedyś Asseco było ligową potęgą, a teraz w żadnym meczu nie jesteśmy faworytem. Nasza średnia wieku jest bardzo niska, a niektórzy chłopacy po raz pierwszy mają okazję grać na takim poziomie. Ekstraklasa to dla nich nowość, dlatego nie mogliśmy oprzeć naszej gry na 1-2 zawodnikach, tylko skoncetrowaliśmy się na taktyce zespołowej. W Asseco nie ma takiej sytuacji, że dwóch koszykarzy rzuca, a reszta na nich patrzy - wyjaśnił.Przed sezonem wydawało się, że gdyński zespół, który w latach 2004-2012 dziewięć razy z rzędu stawał na najwyższym stopniu podium, będzie outsiderem rozgrywek. Tymczasem koszykarze Asseco pokazali, że rola chłopca do bicia absolutnie im nie odpowiada. W inauguracyjnym meczu podopieczni trenera Davida Dedka pokonali we własnej hali 77:65 AZS Koszalin, a w drugim przegrali po walce we Włocławku z Anwilem 59:64.- W sporcie nazwiska nie grają. Zdajemy sobie sprawę z pewnych braków, które staramy się niwelować intensywnością, zaangażowaniem i boiskową agresją. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani pod względem fizycznym i mamy predyspozycje do gry mobilnej, z dużą liczbą pick and rolli i wymianą pozycji. Grając pod koszem ja również z moim niskim wzrostem pasuję do tej koncepcji. Poza tym w dwóch pierwszych meczach straciliśmy wyjątkowo mało punktów, co też jest budujące - zauważył.Szczotka jest jednak nie tylko kapitanem i najstarszym zawodnikiem zespołu. Piotr znalazł się również w sztabie szkoleniowym Asseco, w którym odpowiada za przygotowanie fizyczne koszykarzy.- Jestem trenerem drugiej klasy koszykówki oraz instruktorem lekkiej atletyki. Prowadziłem zajęcia z zespołem przez cały okres przygotowawczy i teraz również moją domeną są treningi w siłowni, terenie oraz stretching. Jako zawodnik zawsze do tych kwestii przywiązywałem sporą wagę. Sam gram przecież fizyczną koszykówkę i wiem, że w obronie sporo trzeba się napocić. A odpowiednie przygotowanie atletyczne może tylko pomóc na boisku - podsumował Piotr Szczotka.