Kostrzewski w finale przeciwko byłemu swojemu klubowi (występował w Prokom Asseco Sopot Gdynia w latach 2007-2011) zdobył 21 pkt, miał trzy zbiórki, trzy przechwyty, dwie asysty i stratę."To były emocje finału, nie tego, że graliśmy z Arką, bo w klubie z Gdyni byłem 10 lat temu. Z Anwilem w ćwierćfinale czułem się inaczej, bo we Włocławku rozpoczynałem sezon. Puchar smakuje wyśmienicie, bo to był nasz cel przed przyjazdem do Warszawy" - podkreślił.Zdaniem 29-letniego koszykarza w decydującym meczu, ale i całym turnieju o PP ważne były zarówno fizyczność, jak i mentalność."Każdy wie, że to bardzo ciężki turniej, mecz po meczu, bez odpoczynku. Wytrzymaliśmy to psychicznie i fizycznie. W takim turnieju trzeba być skoncentrowanym na maksa, ale też regenerować się, bo ciało dostaje mocno w kość" - przyznał.Kostrzewski podkreślił, że na sukces złożyła się praca całego zespołu i sztabu trenerskiego, wsparcie kibiców i władz klubu."Kiedy obudziłem się rano nie wiedziałem, że to będzie tak dobry mecz dla mnie. Tak po prostu wyszło, ale najważniejsza była gra zespołowa. Każdy na to zapracował, klub, kibice też. Zdobycie pucharu to dla nas dobry przystanek w połowie sezonu, który pokazuje, że idziemy w dobrą stronę. Musimy podtrzymać koncentrację w kolejnych meczach, bo tak jak inne zespoły w lidze mamy jeden cel - mistrzostwo" - dodał.Skrzydłowy Stali zdaje sobie sprawę, że sukces w Warszawie oznaczać będzie wzrost oczekiwań w klubie, wśród kibiców."Na pewno wzrosną oczekiwania w klubie, kibiców, nas, zawodników. Wygrana da nam większą pewność siebie, będziemy bardziej wierzyć w swoje umiejętności. Nie możemy wybiegać daleko w przyszłość, każdy mecz to kolejny krok na drodze do kolejnego celu. Turniej pokazał, że potrafimy wygrywać z najlepszymi pod warunkiem, że przez 40 minut walczymy i wykonujemy, to, co od nas oczekują trenerzy. Nie pozwalamy rywalom +rozkręcać się+, gramy twardo w obronie, cała ławka +żyje+ meczem" - podkreślił.