Kloziński przejął Trefla w kwietniu 2017 roku. Sopocianie zajęli wówczas dziewiąte miejsce, natomiast w minionym sezonie uplasowali się na dziesiątej pozycji. Awans do play off zaprzepaścili w ostatnim przegranym u siebie spotkaniu z Kingiem Szczecin.W poniedziałek 35-letni szkoleniowiec przedłużył kontrakt o dwa lata. Wiadomo, że Kloziński nie będzie miał już do dyspozycji czterech zawodników. Z zespołu odeszli Amerykanie, rozgrywający Brandon Brown i center Steve Zack oraz Jakub Karolak i Marcin Stefański. Ten ostatni, który jest jednocześnie miejskim radnym, zostanie w klubie, ale już w innym charakterze. Wszystko wskazuje na to, że z Treflem rozstanie się także Filip Dylewicz."Niewykluczone, że w Sopocie zostaną natomiast Jermaine Love, Obie Trotter i Artur Mielczarek. Na razie jesteśmy na etapie budowania drużyny i prowadzimy rozmowy z wieloma zawodnikami" - dodał.W Treflu planują zakontraktować co najmniej trzech zagranicznych graczy. W tym gronie ma być podstawowy center (wszystko wskazuje na to, że nad morze z Polpharmy Starogard Gdański przeniesie się Serb Milan Milovanovic), rozgrywający oraz rzucający obrońca."Finansowe realia mogą sprawdzić, że obcokrajowcem będzie także drugi środkowy. Wybór wśród rodzimych koszykarzy nie jest bowiem zbyt duży, a poza tym są oni dość kosztowni" - wyjaśnił.Z Polaków kontrakty z Treflem mają Piotr Śmigielski, Grzegorz Kulka oraz bracia Michał i Łukasz Kolendowie."Chcę, żeby dwaj ostatni jak najwięcej grali. Starszy Michał ma już dość ugruntowaną pozycję w ekstraklasie, ale wierzę, że w najbliższym sezonie ogromny skok zrobi 19-letni rozgrywający Łukasz" - stwierdził.W trzech poprzednich sezonach sopockiej drużynie nie udało się awansować do play off, jednak jej szkoleniowiec nie zamierza składać deklaracji zajęcia konkretnego miejsca."Naszym celem jest zbudowanie składu, który w każdym meczu pokaże charakter i zostawi na parkiecie serce. Jeśli przegramy, to kibice mają widzieć, że daliśmy z siebie 150 procent, ale rywal okazał się od nas zwyczajnie lepszy. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło się powtórzyć takie spotkanie jak z Kingiem, bo nie wyglądaliśmy w nim, jakbyśmy walczyli o życie" - podsumował Kloziński.