Mającemu też polskie obywatelstwo Miliciciowi właśnie skończył się kontrakt. Podkreślił, że rozmawia z prezesem klubu Arkadiuszem Lewandowskim o przyszłości swojej i zespołu, a sprawę rozliczenia umowy za zakończony przedwcześnie z powodu pandemii koronawirusa sezon 2019/20 uważa za zamkniętą. "Jesteśmy w kontakcie na bieżąco. Rozmawiamy z prezesem o przyszłości, ale to nie jest jeszcze czas na ostateczne decyzje. W klubie muszą podsumować sezon, zobaczyć, jakie są możliwości i perspektywy. Oczywiście chciałbym zostać, bo zbudowaliśmy coś fajnego w ostatnich latach i szkoda byłoby opuścić taki klub. Dogadaliśmy się szybko co do zakończonego przedwcześnie sezonu. Sprawa jest dla mnie zamknięta i zapomniana" - podkreślił. Milicic, który jako zawodnik Anwilu zdobył także złoto MP w 2003 roku, gdy ekipę prowadził Słoweniec Andrej Urlep, nie chce spekulować, kiedy i w jakiej formule rozpoczną się kolejne rozgrywki ekstraklasy koszykarzy. "Nie jestem jasnowidzem, wolę stąpać twardo po ziemi. Na razie nie wiadomo, co będzie z nowym sezonem. Wszyscy dążymy do powrotu do normalności, a sport jest jednym z elementów naszego życia, ale decyzje o tym, jak wyglądać będzie życie zależą od lekarzy, polityków. Sportowcy, jak zwykli ludzie, muszą się do nich dostosować. Czy wyobrażam sobie grę przy pustych trybunach? Gramy dla kibiców, ale jeśli trzeba będzie grać bez nich, to trudno" - dodał. Chorwat, który jako koszykarz wywalczył także złoto (2008), srebro (2002) i brąz (2001) ekstraklasy z Prokomem Treflem Sopot oraz drugi brąz z AZS Koszalin w 2013 roku, przyznał, że bez większych problemów odnalazł się w realiach pandemii i nałożonych ograniczeń. "Nie ma co narzekać. Przeżyłem wojnę w Chorwacji, brak prądu i wody w Kosowie przez miesiąc, do tego przy temperaturach minusowych. Współczesny człowiek w Polsce nie może sobie pewnie tego wyobrazić, za wyjątkiem starszego pokolenia, które pamięta wojnę czy stan wojenny. Moje wspomnienia są ciągle żywe i z tej perspektywy obecne zakazy i obostrzenia to naprawdę żaden problem w porównaniu z tym, co przeszli ludzie na Bałkanach wcale nie tak dawno. Nie ma co mówić, że coś mi się podoba czy nie. Po prostu przyjmuję i stosuję się do tego, co trzeba robić" - podkreślił Milicić. Cieszy się, że żonie z synami udało się przyjechać do Polski w marcu, krótko przed zamknięciem granic. "Spędziliśmy razem kilka tygodni i mogę powiedzieć, że moja sytuacja to szczęście w nieszczęściu. Nadrobiliśmy zaległości z sezonu, gdy jesteśmy daleko od siebie" - zauważył szkoleniowiec. Milicić w czwartek wraz z rodziną opuścił Polskę i udał się do Niemiec, gdzie pod koniec maja jego trzej synowie wznowią naukę w Ulm, na razie bez koszykarskich treningów. "Wiem, że w Niemczech jest mniej obostrzeń niż w Polsce, ale kwarantannę będziemy musieli przejść. W poniedziałek rozpoczynają naukę w Badenii-Wirtembergii trzy roczniki, a potem stopniowo kolejne klasy. Moje dzieciaki pod koniec maja i na początku czerwca. Na razie na pewno nie będzie treningów, ale wiem, że można spacerować w parkach, po bulwarach, biegać na świeżym powietrzu. Nauka zwykle trwa w Niemczech do drugiej połowy lipca i myślę, że nic się nie zmieni" - nadmienił. Jego zdaniem w rodzinnej Chorwacji epidemia została opanowana, bo decyzje rządu były szybkie i skuteczne. "Chorwacja jako pierwsza zamknęła granice z Włochami i Słowenią. Podjęto wiele dobrych decyzji, np. jeśli w jakiejś miejscowości, dzielnicy czy bloku stwierdzono przypadek zakażenia, to automatycznie cała wspólnota była izolowana aż do czasu przeprowadzenia badań u wszystkich. Wiem, że przez siedem dni była nawet odcięta od świata cała 2000-osobowa wioska" - relacjonował. W jego ojczyźnie zniesiono już zakaz wychodzenia, od poniedziałku otwarte są wszystkie mniejsze i średnie sklepy. "Jest plan, by za trzy tygodnie otworzyć galerie handlowe, a za cztery restauracje i hotele. Mam nadzieję, że latem przyjadą turyści, bo turystyka to dla nas bardzo ważny sektor gospodarki. Słyszałem nawet o inicjatywie premiera Czech, by utworzyć czesko-chorwacki korytarz, by osoby z tych krajów przy przekraczaniu granic nie musiały odbywać kwarantanny" - dodał. Milicic, który w czerwcu obchodzić będzie 44. urodziny, uważa, że dokończenie koszykarskich rozgrywek w Europie będzie bardzo trudne w czasie pandemii koronawirusa. "W Chorwacji, jak w Polsce, sezon się skończył, ale nie przyznano medali. Myślę, że w Hiszpanii, gdzie zawieszono rozgrywki koszykarzy, będzie bardzo trudno je dokończyć, ale wiem, że jest ciśnienie, by było rozstrzygnięcie w rywalizacji sportowej, jaka by ona nie była. To kwestia umów sponsorskich, praw telewizyjnych... Te same czynniki skłaniają Euroligę do wydłużania przerwy w rozgrywkach, ale moim zdaniem w przypadku rywalizacji międzynarodowej szans na dokończenie nie ma" - ocenił. Olga Miriam Przybyłowicz