- Wiedzieliśmy, że czeka na trudny mecz, bo Trefl gra bardzo dobry basket, skuteczny oraz zespołowy i nie bez powodu znajduje się tak wysoko w tabeli. I gospodarze bardzo wysoko zawiesili nam poprzeczkę. Zwłaszcza na początku mieliśmy spore problemy, bo nie mogliśmy znaleźć odpowiedzi na grę rywali pod koszem. Byliśmy także nieskuteczni w ataku i podejmowaliśmy złe decyzje. Z czasem zaczęliśmy grać bardziej zespołowo w obronie i w ofensywie. I właśnie dzięki zespołowemu wysiłkowi oraz niesamowitej walce wygraliśmy to spotkanie - podkreślił trener Startu David Dedek. W lubelskim zespole zadebiutował 26-letni rozgrywający Grzegorz Grochowski, który do tej pory występował w pierwszoligowym Polfarmeksie Kutno. Z kolei zaledwie 3,5 minuty spędził na parkiecie Kacper Borowski, który w poprzedniej wygranej 82:73 konfrontacji z PGE Spójnią Stargard nabawił się kontuzji pachwiny. - Po rozgrzewce Kacper powiedział, że spróbuje zagrać, co wiązało się z pewnym ryzykiem. I kiedy wszedł na boisko, wreszcie zaczęliśmy bronić, bo wcześniej Trefl niemiłosiernie punktował nas spod kosza, co nie spotkało się z żadną reakcję z naszej strony. Borowski dał dobry impuls. Spędził na parkiecie mało czasu, ale jego wkład w to zwycięstwo jest bardzo duży. Mam nadzieję, że jak najszybciej będzie gotowy do gry, aczkolwiek zanosi się na dłuższą przerwę - dodał słoweński szkoleniowiec. Do meczu ze Startem, który legitymował się bilansem pięciu wygranych i dwóch porażek, sopocianie przystąpili po pięciu zwycięstwach z rzędu. Gospodarze pokonali m. in. we Włocławku mistrza Polski Anwil 86:84. - Lublinianie rozegrali dobre zawody, czego nie można powiedzieć o nas. Graliśmy bez wymaganej agresji, bo w żadnej kwarcie nie mieliśmy problemów z faulami. O braku agresywności świadczy także fakt, że przez 40 minut zanotowaliśmy zaledwie jeden przechwyt. Do tego doszły straty, z których aż 10 popełniliśmy w pierwszej połowie. A najważniejsze jest to, że nie możemy pozwolić rywalom rzucić w hali 100-lecia Sopotu 95 punktów. Mieliśmy pewne problemy w ataku, ale naszą największą bolączką w tym spotkaniu była defensywa. Chyba wygraliśmy za dużo meczów i pomyśleliśmy, że jesteśmy już bardzo dobrzy - skomentował trener Trefla Marcin Stefański. Sopocianie przegrali także, po czterech wcześniejszych triumfach, pierwsze spotkanie przed własną publicznością. - Po całym tygodniu przygotowań spodziewaliśmy się w tym meczu zupełnie innego scenariusza. Musimy przełknąć gorycz porażki, ale na pewno nie załamiemy się. Jedziemy teraz odbić ją do Ostrowa Wielkopolskiego. Mam nadzieję, że w sobotę udowodnimy, że był to tylko wypadek przy pracy i szybko wrócimy na właściwą drogę - podsumował skrzydłowy Trefla Michał Kolenda. Autor: Marcin Domański