Zbigniew Czyż, Interia: W ostatnim ligowym meczu pokonaliście na własnym parkiecie Pszczółkę Start Lublin 74-72. Kontynuujecie świetną passę. Z trzynastu spotkań w hali na Bemowie wygraliście aż dwanaście. W czym tkwi tajemnica sukcesu Legii w tym sezonie we własnej hali? Dariusz Wyka, Legia Warszawa: Wydaje mi się, że nasza hala jest na tyle specyficzna, że jeżeli podejdziemy do rywala agresywnie od początku meczu, to ona nam sprzyja. Gdyby byli kibice, to byłoby już całkiem fajnie. Ale nie możemy mieć wszystkiego. A gdyby byli kibice to może jednak byłoby odrobinę trudniej? Może ciążyłaby na was większa presja? - Nie wydaje mi się. Kiedy przyjeżdżałem tutaj, gdy grałem jeszcze w innych zespołach, to grało się przy kibicach jeszcze trudniej. Myślę, że kibice by nam tylko jeszcze pomagali. Przypomnę chociażby pamiętne play-offy pomiędzy Legią a Asseco Gdynia w 2019 roku wygrane przez moją byłą drużynę w ćwierćfinale zaledwie 3-2. W meczu ze Startem Lublin nie zdobył pan ani jednego punktu. Taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz w tym sezonie we własnej hali, a drugi raz w całych tegorocznych rozgrywkach. Wiem jednak, że w dalszym ciągu zmaga się pan z kontuzją pleców. - Kontuzja pleców przytrafiła się mi już przed meczem w Pucharze Polski. Wtedy zagrałem na pięciu przeciwbólowych tabletkach. Uraz cały czas mi doskwiera, w dalszym ciągu biorę lekarstwa przeciwbólowe. Mamy jednak teraz mecze z wymagającymi rywalami i nie mogę sobie pozwolić na dłuższe leczenie. Tym bardziej, że przed fazą play-off chcemy zająć w tabeli jak najwyższe miejsce. No właśnie, play-offy ruszają za miesiąc. Czasami bywa tak, że zespoły, które dobrze prezentują się w fazie zasadniczej potem gdzieś tracą dobrą formę. Nie obawiacie się tego? - Nie. Trener Wojciech Kamiński ma już odpowiedni plan na najbliższe tygodnie, żebyśmy tej dobrej formy nie zatracili. Na pewno trener wie jak to wszystko ułożyć. Jest doświadczonym szkoleniowcem. Z pewnością będzie potrafił odpowiednio poukładać wszystkie "klocki". Zajmujecie razem ze Śląskiem Wrocław pozycję wicelidera tabeli. Podejrzewał pan przed sezonem, że aż tak dobrze będziecie się w nim prezentować? - Nie i to jest właśnie w pewnym sensie fenomen tego sezonu. Nikt właściwie się nie spodziewał, że będzie nam szło aż tak dobrze. Na pewno każdy daje z siebie sto procent a nawet więcej. Już jakiś czas temu poczuliśmy, że w obecnych rozgrywkach możemy zrobić naprawdę bardzo dużo. Nie zastanawiamy się nad tym, co będzie jutro i pojutrze. W każdym meczu chcemy wygrywać. Na początku lutego dołączył do was doświadczony Walerij Lichodiej. Jak się wkomponował w zespół? - Walerij to marka sama w sobie. To bardzo doświadczony zawodnik, a takich właśnie nam potrzeba. Potrafi być bardzo skuteczny w rzutach za trzy punkty. Można o nim mówić w samych superlatywach. Grał w wielkich klubach, wie jak wygląda rywalizacja na najwyższym poziomie. Jego doświadczenia na pewno się nam przyda w decydującej części sezonu. Na pewno nam pomoże. Da nam pewien spokój i "chłodną głowę". Na pewno do fazy play-off przystąpicie z uprzywilejowanej pozycji. Ewentualne decydujące mecze w ćwierćfinale i być może półfinale zagracie na własnym parkiecie. - Przewaga parkietu jest na pewno bardzo ważna, dlatego też dążymy do tego, żeby być jak najwyżej po sezonie regularnym. Na kogo na pewno nie chcielibyście trafić w rundzie play-off? - W tym sezonie wygraliśmy praktycznie z wszystkimi drużynami z czołówki i nie obawiamy się nikogo. Nie mam swojego typu, z km chcielibyśmy zagrać. Z kim byśmy nie zagrali, na pewno będziemy walczyć. Mija osiem miesięcy od kiedy gra pan Legii. Jak się czuje zarówno w klubie jak i stolicy Polski? - Bardzo fajnie. Powiem szczerze, że bałem się troszeczkę tak dużego miasta, żona też się trochę obawiała. Jesteśmy jednak bardzo zadowoleni. Ja się bardzo dobrze zaaklimatyzowałem. Mamy pod domem praktycznie wszystko czego potrzebujemy. Klub bardzo profesjonalnie podchodzi do swoich obowiązków. Nie musimy się o nic martwić. Nasz kierownik oraz prezes czuwają dosłownie nad wszystkim, żeby nam niczego nie brakowało. Nic tylko grać i wygrywać. Rozmawiał Zbigniew Czyż