King Szczecin wystawił swoich kibiców na ciężką próbę - wydawało się, że wypełnione Netto Arena będzie świętować pierwszy w historii tytuł mistrzowski już w poprzedni piątek. Mistrzowie Polski ze Śląska Wrocław jednak doszli pretendenta na jeden mecz, jednak wszystko dobre co się dobrze kończy dla Kinga. Dziś koszykarze trenera Arkadiusza Miłoszewskiego wrócili do formy z początku serii rozbili wrocławian 92:72 i wywalczyli złote medale mistrzostw Polski w koszykówce. King jest absolutnym nowicjuszem na podium mistrzostw Polski. Zawodnicy ze stolicy województwa zachodniopomorskiego od kiedy pojawili się na najwyższym szczeblu rozgrywek w sezonie 2014/15 nigdy nie przeszli nawet pierwszej rundy play-off. Ogromny sukces, tyleż niespodziewany co zasłużony. W sezonie regularnym King był drugi, w kolejnych rundach pokonywał wielkie firmy polskiego basketu - kolejno Anwil Włocławek (3:2) i Stal Ostrów (3:1). Seria finałowa była prawdziwą huśtawką nastrojów. Najpierw trzy wyraźne Kinga, potem Śląsk wrócił do gry triumfując dwa razy. Wreszcie King Szczecin dopiął swego u siebie w wypełnionej Netto Arenie stawiając stempel na pierwszym mistrzostwie w historii klubu. Pierwsza kwarta w dzisiejszym, decydującym meczu to przewaga Kinga, dobra gra Zaca Cuthbertsona i prowadzenie gospodarzy 21:17. W połowie drugiej kwarty był już remis po 25, po akcji "2+1" Białorusina Arcioma Parahouskiego. Na tym etapie meczu nos złamał Aleksander Wiśniewski ze Śląska i zakończył udział w serii finałowej. Jeszcze aktualni mistrzowie Polski na chwilę wyszli na prowadzenie, ale to był ich łabędzi śpiew w pierwszej połowie - Bryce Brown (dwukrotnie) i Alex Hamilton celnie trafili zza łuku, przywracając Kingowi wiarę i liderowanie. King Szczecin po raz pierwszy mistrzem Polski w koszykówce Tak wysoko szczecinianie dawno nie prowadzili w tej serii, a tak dobrze nie grali od początku rywalizacji. Zawodnicy Śląska pod koniec drugiej kwarty wyglądali jak dzieci we mgle, w pierwszej połowie nie trafili ani razy za trzy punkty, a gospodarze wzmocnili bardzo obronę. Ostatnie trzy minuty pierwszej połowy wstrząsnęły drużyną mistrza Polski - pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Kinga 47:35. Bardzo mocno pachniało pierwszym w historii triumfem drużyny ze Szczecina w Polskiej Lidze Koszykówki. Drugą połowę zawodnicy Kinga zaczęli, tak jak zakończyli pierwszą, czyli walecznie i skutecznie. Jakby tego było mało przewinieniem technicznym został ukarany trener Śląska, Ertugrul Erdogan. Przez moment wydawało się, że goście mogą wrócić do gry, ale nagle za trzy trafili kolejno Brown i Cuthbertson i King prowadził aż 65:46. Po drugiej stronie aż trzy razy w trzeciej kwarcie dla Śląska z dystansu trafił Jakub Nizioł czym zmniejszył przewagę gospodarzy do wartości jednocyfrowej, zaraz jednak Bryce Brown (mocny kandydat do tytułu MVP finału) przywrócił 12-punktowe prowadzenie Kinga - kwarta zakończyła się prowadzeniem szczecinian 69:57. Gospodarze bez problemu utrzymali przewagę do końca i Szczecin zaczął świętowanie. King Szczecin – Śląsk Wrocław 92:72 (21:17, 26:18, 22:22, 23:15) Maciej Słomiński, INTERIA