Koszykarze Śląska po czterech kolejkach ekstraklasy mają na koncie komplet zwycięstw. Pokonali m.in. wicemistrzów Polski Stelmet Zielona Góra. We Wrocławiu obawiano się trochę początku sezonu, bo w trakcie przygotowań do rozgrywek zespół został zdziesiątkowany przez kontuzje. Były momenty, że z treningów i gier w sparingach było wyłączonych aż pięciu graczy. Pierwszy pojedynek z Kingiem Wilkami Morskimi Szczecin wskazywał, że kłopoty rzeczywiście mogą być. - W trzeciej kwarcie jednak zaskoczyliśmy. Odrobiliśmy straty i wygraliśmy mecz. To moment, od którego się ta nasza passa zaczęła i liczę, że będzie trwała jak najdłużej - powiedział Gabiński. Śląsk wygrał wówczas 82:73, a później poradził sobie z Treflem Sopot (95:93), wicemistrzem Polski Stelmetem Zielona Góra (69:68) i w ostatniej kolejce z Czarnymi Słupsk (67:63). - Cieszę się, że działacze nie robili nerwowych ruchów po nieudanych sparingach, ale pozwolili spokojnie pracować. Trener Emil Rajkovic ma świetny kontakt z zawodnikami i atmosfera jest dokonała. W takich spotkaniach na styku jest to bardzo ważne - dodał rozgrywający Śląska Robert Skibniewski. Prezes Michał Lizak przekonuje, że w klubie nikt nie popada w zachwyt po czterech wygranych. - Nie chcemy używać buńczucznych haseł, w stylu "powrócił król". Krok po kroku robimy swoje, bo zdajemy sobie sprawę, że jeszcze przed nami daleka droga do celu, jakim jest odbudowa marki Śląsk Wrocław. Cieszymy się z udanego startu ligi, ale nie chcemy na tym poprzestawać. Chcemy znowu być najlepsi w Polsce i grać w europejskich pucharach - zadeklarował. W podobnym tonie wypowiadał się Gabiński, który zauważył, że to dopiero początek sezonu i najtrudniejsze mecze dopiero przed zespołem. - Zachowujemy spokój i nie ma rozmów o sytuacji w lidze, bo nie chcemy na siebie nakładać dodatkowej presji. Nasza siła tkwi w waleczności i zespołowości. Na pierwszym treningu trener powiedział nam, że mamy nie myśleć "ja", ale "my". I tego się trzymamy - wyjaśnił. Skibniewski dodał, że nadal aktualnym celem jest zakwalifikowanie się do czołowej ósemki. - Tylko cymbał może pomyśleć, że po czterech kolejkach mamy już pewne miejsce w play off. Wystarczy jedno niepowodzenie, które zapoczątkuje czarną serię i zrobi się nerwowo. Dlatego musimy być skoncentrowani i dalej robić swoje - zauważył. Zarówno działacze, jak i zawodnicy podkreślają, że doskonałą pracę wykonuje trener Rajković. Macedończyk ma zaledwie 36 lat, ale udało mu się przekonać drużynę do siebie i swojej filozofii gry. "O pracy z trenerem mogę mówić tylko w samych superlatywach" - krótko skomentował Skibniewski. Dobre wyniki w lidze zbiegły się z wiadomością, że klub nawiązał współpracę z firmą Polkomtel, operatorem sieci Plus. Na razie umowa została podpisana do końca 2014 roku, ale we Wrocławiu głęboko wierzą, że zostanie przedłużona. - Takie dwie firmy jak najbardziej utytułowany klub koszykarski w Polsce i potężna firma telekomunikacyjna mogą razem zdziałać bardzo wiele. Z taki sponsorem możemy mierzyć w najwyższe cele - przyznał Lizak. W Śląsku liczą też, że dostaną dofinansowanie z gminy. W poprzednim roku doszło do kuriozalnej sytuacji, bo znalazły się pieniądze na wszystkie wrocławskie drużyny występujące na poziomie ekstraklasy poza koszykarzami. - Chcemy otworzyć nowy rozdział w stosunkach z miastem i wierzymy, że tym razem też zostaniemy dofinansowani - dyplomatycznie wypowiedział się prezes Śląska. W piątek (godz. 19.30) wrocławianie podejmą Jezioro Tarnobrzeg, które jeszcze nie wygrało w Tauron Basket Lidze. Skibniewski ostrzegł jednak, aby nie dopisywać kolejnych dwóch punktów Śląskowi już teraz. - Tam grę ciągną Amerykanie. Jak zaczną wpadać te ich szalone rzuty, to możemy mieć problem - podkreślił. Prezes Lizak dodał, że podstawą jest pełne zaangażowanie i koncentracja: "Jeszcze nie jesteśmy najlepszym zespołem w Polsce i w każdym meczu, nawet z teoretycznie łatwiejszym rywalem, musimy grać na sto procent, aby marzyć o wygraniu. W piątek musimy zagrać tak samo jak ze Stelmetem, czy Czarnymi" - zakończył.