W zakończonych przedwcześnie z powodu epidemii koronawirusa rozgrywkach Energa Basket Ligi zespół Legii został sklasyfikowany na 14. miejscu w stawce 16 drużyn. Na nowy sezon trzeba budować drużynę praktycznie od zera. Ważne kontrakty z klubem mają tylko trzej gracze z poprzedniego składu: Adam Linowski, Mariusz Konopatzki i Przemysław Kuźkow. - Przede wszystkim czekamy na budżet. Mamy jakiś zarys, szukamy, rozmawiamy z Polakami. Liga nie opublikowała jeszcze przepisów dotyczących rodzimych zawodników w ekstraklasie. Na razie tylko wiadomo, że zaczyna się wcześniej niż zwykle. Dlatego teraz pozostaje tylko rozmawiać z wieloma zawodnikami, szukać, negocjować. Przeważnie z Polakami, bo tak czy inaczej muszą być w składzie. Na razie jednak nikt, albo prawie nikt, nic nie podpisuje, bo wszyscy czekają na to, co opublikuje liga - zaznaczył 46-letni trener. Kamiński przyznaje, że kontraktowe rozmowy z polskimi graczami nie są ani łatwiejsze, ani trudniejsze w związku z epidemią koronawirusa. - Na razie oczekiwania rodzimych koszykarzy są takie jakie były w zeszłym sezonie. Zawodnicy zapominają, że jesteśmy w ogólnoświatowym kryzysie. Pandemia dotyka wszystkich - dodał. Początek rozgrywek 2020/21 w Energa Basket Lidze wyznaczono na 28 sierpnia, blisko miesiąc wcześniej niż przed rokiem. - My się do tego dostosujemy. Jeżeli zarządzający ligą tak zadecydowali, to widocznie mają podstawy i przemyślenia, żeby tak zrobić. Aczkolwiek myślę, że szczególnie przy negocjacjach z zawodnikami zagranicznymi nie będzie to działało na korzyść klubów. Oczywiście, jeśli ktoś ma duże pieniądze, to ich skusi. Większość obcokrajowców będzie jednak czekała na kontrakt w lepszych ligach. Z drugiej strony może też być tak, że nie wiedząc, czy inne rozgrywki wystartują, zdecydują się na podpisanie umowy w Polsce - podkreślił szkoleniowiec Legii. W ostatnich dniach TVP Sport wyemitowała relacje z decydujących spotkań reprezentacji Polski koszykarek w mistrzostwach Europy w Katowicach w czerwcu 1999 roku, w których drużyna Tomasza Herkta zdobyła złoty medal. W trakcie transmisji z półfinałowego meczu z Rosją kamera pokazała w pewnym momencie młodego, 25-letniego Wojciecha Kamińskiego, w ciemnym garniturze, siedzącego w pierwszym rzędzie, tuż przy parkiecie. - Tak, byłem na tych meczach. W Katowicach przy okazji fazy finałowej turnieju odbywała się klinika trenerska, na którą pojechaliśmy z trenerem Jackiem Gembalem i Grzegorzem Kwasiborskim. Szkoliliśmy się i oczywiście chodziliśmy na mecze mistrzostw Europy. Wcześniej obserwowałem też w Pruszkowie fazę grupową turnieju. W finałowym meczu z Francją, pamiętam to jak dziś, uciekłem jednak w przerwie z pierwszych rzędów. Poszliśmy z Grześkiem na górę do kibiców, mniej oficjalnego towarzystwa. Mistrzostwo świętowałem wśród fanów, którzy bardziej żywiołowo reagowali na to, co się działo na parkiecie. To były historyczne chwile. - Pamiętam też, że w Katowicach miałem okazję poznać i posiedzieć przy kawie z wybitnym trenerem Witoldem Zagórskim. Spotkaliśmy go spacerując w centrum miasta - zakończył Kamiński.