Do meczu z Asseco Arką zawodnicy Kinga przystąpili mając w dorobku pięć zwycięstw i tylko jedną przegraną - w Zielonej Górze ulegli Stelmetowi Enea 72:92. W Gdyni szczecinianie ponieśli jeszcze wyższą porażkę. Co prawda goście musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Mateusza Bartosza, co w niczym nie usprawiedliwia ich słabej postawy. To spotkanie zostało rozstrzygnięte na długo przed ostatnią syreną, bowiem na początku czwartej kwarty gdynianie prowadzili już różnicą 29 punktów - 77:48. "Poza pierwszą kwartą, w której wynik oscylował wokół remisu, ten mecz dosyć szybko się właściwie zakończył. Gospodarze dominowali, przede wszystkim fizycznością i determinacją. Gdynianie zagrali bardzo dobrze, mieli też świetną skuteczność, bo trafiali przez 40 minut i to czasami bardzo trudne rzuty. To nas jednak w ogóle nie tłumaczy, bo uważam, że skompromitowaliśmy się w Gdyni. Bardzo dobra postawa Arki to jedna rzecz, ale powtórzę - to my się skompromitowaliśmy swoją postawą i podejściem do tego spotkania" - ocenił trener Biela. Szkoleniowiec gości uznał, że głównym problemem wcale nie są rozmiary przegranej jego drużyny. "Porażka nie jest problemem. Można przegrać różnicą czterech, jak i 20 punktów, ale walcząc i grając w koszykówkę, a nie przez całe spotkanie podejmując katastrofalne decyzje i grając miękko, bo w pierwszej połowie popełniliśmy tylko sześć fauli. To jest kuriozum, tym bardziej że przeciwnicy co chwila trafiali z 'pomalowanego'. Tę porażkę biorę jednak na siebie, bo nie zrobiłem wszystkiego, aby odpowiednio zmotywować zespołu. Nie przekonałem zawodników, że tylko walką i tym, co było w poprzednich meczach, jesteśmy w stanie mieć w tej konfrontacji coś do powiedzenia. Nie potrafiłem sprawić, aby mi uwierzyli" - przyznał Biela. Satysfakcji po tym efektownym triumfie nie ukrywał natomiast trener Asseco Arki Przemysław Frasunkiewicz. "Jestem bardzo zadowolony z tego, jak byliśmy skupieni na wykonaniu przedmeczowych zadań. Jasno sobie wyznaczyliśmy cele i one zostały zrealizowane. Z każdym kolejnym spotkaniem coraz lepiej to wygląda. Pracuję w Gdyni piąty rok, meczów sporo się już uzbierało, ale ten zalicza się do jednego z najlepszych. Dla każdego trenera to super chwila, kiedy wszystko funkcjonuje na boisku jak należy, kiedy koszykarze dzielą się podaniami, świetnią bronią i rzucają się na parkiet na każdą piłkę" - skomentował Frasunkiewicz. W zespole gospodarzy bardzo dobrze wypadł Igor Wadowski, który rozgrywał dopiero drugie spotkanie w tym sezonie. 24-letni rozgrywający trafił cztery z pięciu rzutów z gry, zdobył 13 punktów, miał też dwie zbiórki i dwie asysty. "Swoją cegiełkę do tego zwycięstwa dołożyli wszyscy gracze, i starsi, i młodsi. Była też okazja, aby dać szansę każdemu zawodnikowi, co powinno być dla chłopaków dodatkową motywacją. Treningi to ważna sprawa, ale istotne jest, aby raz na jakiś czas ci młodzi koszykarze mogli sprawdzić się w realnej walce" - podsumował trener Asseco Arki. Autor: Marcin Domański md/ pp/