Śląsk po brązowy medal mistrzostw Polski sięgnął po 13 latach oczekiwań i był to najdłuższy okres w historii klubu bez miejsca na podium. Nie może więc dziwić, że koszykarski Wrocław trzecie miejsce przyjął niemal jak złoto - z euforią i ogromnymi nadziejami na przyszłość. Prezes najbardziej utytułowanego klubu w Polsce przyznał, że liczy, iż to początek lepszych czasów dla zielono-biało-czerwonych. "Wierzę, że ten brąz nie jest wybrykiem, który zdarza się od czasu do czasu i teraz regularnie na koniec sezonu będziemy mieli powody do świętowania. A do tego będziemy przez kolejne sezony emocjonować się również grą w europejskich pucharach, gdzie nie będziemy chcieli grać dla samej gry, ale zaistnieć i mierzyć wysoko" - dodał. Start sezonu dla Śląska nie był łatwy, bo przygotowania do rozgrywek storpedowały wykryte przypadki COVID-19. Wrocławianie w pełnym składzie zagrali dopiero w lidze. W drugiej kolejce zmierzyli się na własnym boisku z Enea Zastalem Zielona Góra i przegrali różnica aż 20 punktów. Później było coraz lepiej i sezon zasadniczy Śląsk zakończył na czwartym miejscu. Lizak stwierdził, że chociaż rywalem Śląska w półfinale play off był aktualny mistrz Polski Zastal Zielona Góra, to liczył na awans. "Chcieliśmy zagrać w finale, bo nie można powiedzieć, że ten brąz to to samo co złoto. Ale mimo wszystko trzecie miejsce to ukoronowanie bardzo dobrego sezonu i pracy, którą wszyscy w klubie wykonaliśmy. Ten brąz smakuje jak wielki sukces i tak trzeba to odbierać. Mogliśmy zrobić krok, albo dwa kroki więcej, ale cieszymy się z tego, co osiągnęliśmy, bo wierzymy, że to powrót na ścieżkę sukcesów, gdzie Śląsk był przez lata i teraz ponownie będzie nią kroczył" - powiedział prezes wrocławskiego klubu. Analizując sezon Lizak zauważył, że przez długi okres wrocławski zespół był na drugim miejscu i gdyby utrzymał tę pozycję do play off, miałby dużą szansę na zagranie w finale. "Różne czynniki, i nie tylko sportowe, spowodowały, że skończyliśmy, na czwartym miejscu, a mogło być nawet gorzej. Później celem było wygranie ćwierćfinału i próba walki o coś więcej. I to o coś więcej się udało. Ja to oceniam jako olbrzymi sukces" - skomentował. Cieniem na brązowy medal wrocławian kładzie się wojna o władzę w klubie. Pod koniec sezonu zasadniczego doszło do tak kuriozalnej sytuacji, że Śląsk miał dwóch prezesów i dwie rady nadzorcze. W tym czasie zespół serbskiego trenera Olivera Vidina grał bardzo ważny mecz z MKS Dąbrową Górnicza i przegrał. Lizak nie chciał oceniać całego zamieszania, ale skłonny był się zgodzić ze stwierdzeniem, że mogło to mieć wpływ na postawę zespołu. "Niech każdy sam sobie wyrobi opinię na temat tego, co się stało. Osoby, które są zaangażowane w sport, które mają doświadczenie ze sportem, doskonale sobie zdają sprawę jak wrażliwym organizmem jest zespół i jak wiele czynników zewnętrznych może mieć wpływ na drużynę. To niebywały sukces, że poradziliśmy sobie z wyzwaniem sportowym, mimo tego wszystkiego, co się działo dookoła. W naszym wypadku jedno zwycięstwo mniej, jedno więcej decydowało czy jesteśmy na drugim miejscu, czy na czwartym. Na końcu pokazaliśmy olbrzymią klasę, bo sobie poradziliśmy" - powiedział. Konflikt właścicielski przycichł, ale się nie zakończył. Sprawa swój finał będzie miała w sądzie, ale na jej rozstrzygnięcie trzeba będzie jeszcze poczekać. Tymczasem włodarze Śląska już myślą o kolejnym sezonie, który w założeniu ma być przynajmniej tak dobry, jak ten ostatni. "Mam nadzieję, że to zamieszanie nie spowoduje utrudnień w rozmowach sponsorskich i nie odstraszy firm, które chcą się zaangażować w Śląsk. Jest oczywistą oczywistością, że w takiej sytuacji jest o wszystko trudniej. Uważam, że miejsce Śląska jest w ligowej czołówce i w pucharach europejskich. Będziemy chcieli zagrać w jak najlepszych rozgrywkach, a w kraju pokazać, że ten brązowy medal nie był przypadkowy" - zapowiedział Lizak. W jakich rozgrywkach na arenie europejskiej zagra Śląsk, będzie zależeć od tego, kto zdobędzie mistrzostwo Polski i do jakich pucharów się zgłoszą Zastal i Stal Ostrów Wlkp. "Na pewno będziemy chcieli zaistnieć, a nie tylko tam być" - dodał prezes 17-krotnego mistrza Polski. Autor: Mariusz Wiśniewski