Zawodnicy GTK po raz drugi w tym sezonie przyjechali do Trójmiasta. 13 października gościli w Gdyni, gdzie sensacyjnie pokonali Arkę 87:78. W Sopocie niespodzianki już nie było, bo po nerwowej końcówce sopocianie triumfowali 99:94. - GTK to nieobliczalny zespół i wiedzieliśmy, że to będzie trudne spotkanie. Nie pokazaliśmy jednak w tej konfrontacji swojego najlepszego basketu, bo już do przerwy powinniśmy wysoko wygrywać i szybciej zamknąć mecz, a tak doprowadziliśmy w ostatnich minutach do niepotrzebnych emocji. Zawsze lepiej jednak brzydko wygrać niż ładnie przegrać - skomentował center Trefla Witalij Kowalenko. Sopocianie świetnie spisują się na początku rozgrywek, bo w sześciu spotkaniach odnieśli pięć zwycięstw, z czego komplet czterech przed własną publicznością. Trener gospodarzy nie ukrywa, że jest bardzo zadowolony z tego dorobku i przed sezonem wziąłby go w ciemno. - Chyba nikt się nie spodziewał, że na tym etapie będziemy mieli taki bilans. I nie zamierzamy na tym poprzestać. Mecz z gliwiczanami pokazał jednak, że jesteśmy w stanie każdego pokonać, ale także z każdym przegrać. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe spotkanie, bo zawodnicy GTK zwyciężyli w Gdyni Arkę i pokazali, że nie są +ogórkami+. Poza tym dwie z trzech porażek ponieśli po dogrywce, a jedną dwoma punktami. To dobry zespół, który sprawi jeszcze wiele niespodzianek. Po wygranej we Włocławku był to dla nas także trudny mecz pod względem mentalnym. Jeśli pokonuje się mistrza Polski, i to na jego terenie, to koszykarze często chodzą z głową w chmurach - przyznał Marcin Stefański. Wyjątkowo zdegustowany był natomiast szkoleniowiec gliwickiej drużyny. - Kolejne spotkanie przegrywamy w końcówce. W momencie kiedy wygrywamy, popełniamy głupie straty, podejmujemy złe decyzje i pozwalamy rywalom zdobywać łatwe punkty. Nie był to dobry mecz w naszym wykonaniu w defensywie, bo straciliśmy 99 punktów, ale o naszej porażce zadecydowały proste błędy w kluczowych momentach. Pewne sytuacje, tak jak końcówka spotkania, wymknęły nam się spod kontroli. Zawodnicy chyba do końca nie rozumieją co mają robić na boisku. Coś mamy założone, ale kompletnie tego nie realizujemy. Musimy wyciągnąć wnioski, bo tak to nie może wyglądać - podsumował Paweł Turkiewicz. Marcin Domański