Amerykański skrzydłowy uzyskał dla wicemistrzów Polski najwięcej punktów - 22, miał osiem zbiórek i trzy asysty. - To był najtrudniejszy mecz w tym półfinale, zresztą zawsze trzecie spotkania, które mogą być ostatnimi są najcięższe. Spodziewaliśmy się tego, wiedzieliśmy, że Rosa na swoim parkiecie będzie się starała robić wszystko, by przedłużyć walkę. Tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa i tego, że dołożyłem się do tego i wróciłem do lepszej formy po mniej udanym spotkaniu numer dwa. Na razie nie myślimy kto będzie naszym rywalem w finale, to zresztą nie ma znaczenia. Potrzebujemy odpoczynku, a do każdego przeciwnika będziemy przygotowani - powiedział Hosley. O zwycięstwie wicemistrzów Polski w tym wyrównanym spotkaniu zadecydowała czwarta kwarta 27:16, a w niej rzuty z dystansu oraz agresywna obrona zielonogórzan. Podopieczni słoweńskiego trenera Saso Filipovskiego trafili w czwartej części pięć z 11 rzutów celnych za trzy punkty w całym spotkaniu. Z dystansu mieli 42 procent skuteczności podczas gdy gospodarze tylko 22 procent (5/23). Rosa prowadziła w 14. minucie 30:21, ale do przerwy goście zniwelowali te przewagę. Największy udział miał w tym amerykański rozgrywający Russell Robinson, który w ostatnich dziewięciu sekundach zdobył cztery punkty. Stelmet prowadził po 20 minutach 35:34. W trzeciej kwarcie radomianie ponownie mieli przewagę po akcjach Michała Sokołowskiego i amerykańskiego rozgrywającego Danny Gibsona, który jednak miał sporo kłopotów z uwolnieniem się od obrońców rywali (trafił tylko raz w pięciu próbach zza linii 6,75 m). Zespół trenera Wojciecha Kamińskiego, jedynego polskiego trenera w najlepszej czwórce drużyn Tauron Basket Ligi, wygrywał 49:42. W tej odsłonie zielonogórzanie nie trafili żadnej z siedmiu prób zza linii 6,75 m. Ostania część należała do bardziej doświadczonej drużyny z Zielonej Góry. Po serii rzutów za trzy punkty Stelmet uzyskał w 34. minucie prowadzenie, po akcji reprezentanta kraju Łukasza Koszarka, 59:58. Nie oddał go do końcowej syreny. Gospodarze popełnili w końcówce więcej błędów i nie potrafili wykorzystać faktu, że za pięć fauli opuścił boisko środkowy rywali Chorwat Jure Lalic. - Zabrakło trochę szczęścia, koncentracji. Tak naprawdę nie mam pojęcia co się stało w czwartej kwarcie. Jedna, dwie złe decyzje spowodowały, że Stelmet zniwelował naszą przewagę i +wrócił+ do gry. Rywale trafiali w końcówce ważne rzuty, często z otwartych pozycji. Nie potrafiliśmy ich zatrzymać. To są bardzo dobrzy koszykarze, który potrafią wykorzystać sytuację - powiedział rozczarowany wynikiem, jeden z czołowych zawodników Rosy Michał Sokołowski. Sokołowski, wybrany w minionym sezonie młodym zawodnikiem, który uczynił największy postęp, był najskuteczniejszym zawodnikiem radomian - uzyskał 15 pkt, miał sześć zbiórek i dwie asysty. Rywala Stelmetu może wyłonić czwartkowe spotkanie w Słupsku. W parze Energa Czarni - PGE Turów mistrz Polski ze Zgorzelca prowadzi 2-1 i potrzebuje jednego zwycięstwa do awansu do finału. Gdyby słupczanie doprowadzili do remisu piąte spotkanie odbędzie się w Zgorzelcu 24 maja.