Po sześciu meczach w rywalizacji do czterech wygranych jest remis 3-3. Ubiegłoroczny mistrz Anwil doprowadził do niego w środowym spotkaniu przez własną publicznością pokonując rywala 103:85. To najwyższa różnica w tegorocznej rywalizacji o złoto. Wcześniej obrońca tytułu przegrał u siebie 82:84 w spotkaniu numer cztery po rzucie z dystansu Aarona Cela tuż przed syreną oraz uległ w Toruniu 70:74, choć prowadził przez większą część tego meczu. "To już historia i nie ma co do tego wracać. Byliśmy przecież o jeden rzut na 3-1 w tej rywalizacji, ale piękno sportu, koszykówki właśnie na tym polega, że wszystko może się odwrócić jedną akcją. Wszystko z czegoś wynika, np. w Toruniu popełniliśmy za dużo strat. Teraz przed nami ostatni mecz sezonu i mam nadzieję, że zakończymy go ze złotem. Jeśli zagramy tak jak ostatnio we Włocławku, to ciężko jest nas zatrzymać" - podkreślił 25-letni skrzydłowy. Zdaniem wicemistrza świata juniorów do lat 17 z Hamburga z 2010 roku, który w meczu czwartkowym zdobył 12 pkt, miał trzy zbiórki i był jednym z wyróżniających się zawodników, w piątek ważna będzie gra zespołowa. "Cieszę się, że mogłem pomóc, zdobyłem punkty, byłem zaangażowany w zbiórkę. Każdy dorzucił cegiełkę do zwycięstwa i właśnie tego będziemy też potrzebowali w Toruniu. Wszyscy czują zmęczenie, mają trochę "w nogach", ale w tej sytuacji liczy się serce, determinacja i wola zwycięstwa. Głowa zawsze "niesie". Tak było we Włocławku i tak będzie w Toruniu, choć w naszej hali niesamowity był też doping" - powiedział. Liderem zespołu prowadzonego przez chorwackiego trenera Igora Milicicia, dwukrotnego mistrza Polski jako zawodnika (2003 z Anwilem, 2008 z Prokomem Treflem Sopot), był Amerykanin Chase Simon, który uzyskał 31 pkt, w tym 21 rzutami zza linii 6,75 m. Włocławianie przegrali natomiast walkę pod tablicami 27:38, na co wpływ miały nieobecność kontuzjowanych środkowego z Chorwacji Josipa Sobina oraz Michała Ignerskiego, a także uraz łydki Rosjanina Walerija Lichodieja, który w drugiej połowie środowego meczu nie pojawił się na parkiecie. Gospodarze popełnili natomiast tylko pięć strat i mieli osiem przechwytów, podczas gdy podopieczni słoweńskiego trenera Dejana Mihevca stracili 11 piłek i przechwycili tylko dwie. "Jesteśmy dobrze przygotowani, mimo swoich ograniczeń fizycznych (kontuzje wysokich graczy - przyp. red.). W każdym meczu staramy się zniwelować przewagę torunian pod koszem, by nie dawać im możliwości ponawiania akcji. To ważne, ale tak naprawdę najważniejsze jest liczba strat - by mieć ich jak najmniej. Tak właśnie było we Włocławku, w ostatnim spotkaniu sezonu przed własną publicznością" - ocenił zawodnik, który jest mistrzem Polski kadetów (ŁKS Łódź, 2008) i juniorów starszych (AZS Politechnika Warszawska, 2010), ale w rozgrywkach seniorskich może poszczycić się tylko brązem (2014, Trefl Sopot). Po raz szósty w walce o złoty medal mistrzostw Polski koszykarzy dojdzie do siódmego pojedynku (finały rozgrywane są w tej formule od 1995 r.). Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 2012 r., gdy Asseco Prokom Gdynia pokonał Trefl Sopot 4-3. Piątkowy mecz w Toruniu, który obejrzy komplet 5625 widzów, rozpocznie się o godz. 20.