"Zainteresowanie meczem z dnia na dzień rośnie. W tej chwili zostało nam w kasach jakieś 300 biletów, a więc jest niemal pewne, że w Orbicie będzie komplet widzów. W sobotę w kasach mogę być już tylko pojedyncze wejściówki" - poinformował Maciej Szlachtowicz menadżer drużyny Śląska. Dla wrocławskiego zespołu będzie to pierwszy mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej od pięciu lat. Na dodatek rywalem jest Anwil Włocławek, z którym pojedynki przyjęło się nazywać "świętą wojną". "Co prawda nie będzie to mecz tej rangi, co przed laty, ale emocje będą te same. Ze względu na historię pojedynki Śląska i Anwilu mają dodatkowy smaczek i już chyba na zawsze pozostaną świętą wojną" - stwierdził Szlachtowicz. Historia "świętej wojny" zaczyna się w latach 90., kiedy tylko w samym finale play off Śląsk z zespołem z Włocławka mierzył się pięć razy, co w sumie dało 25 meczów. Zawsze górą byli wrocławianie. Do tego dochodziły spotkania w sezonie zasadniczym oraz wcześniejszych rundach play off i niemal zawsze były emocje. Tak jak podczas pojedynku z października 1998 roku rozgrywanego we Włocławku. Po akcji w samej końcówce spotkania i rzucie za trzy punkty gospodarze prowadzili 88:86. Wypełniona po brzegi hala szalała ze szczęścia. Do końca pozostawała sekunda. Raimonds Miglinieks zagrał do niepilnowanego Jacka Krzykały, a ten oddał rzut z własnej połowy i piłka wpadła do kosza. Hala OSiR umilkła, a szalała drużyna Śląska. Wrocławski klub przygotował efektowne otwarcie sezonu. Będzie specjalna prezentacja zespołów oraz wyjątkowi goście. "Szczegółów nie chcę na razie zdradzać. Poczekajmy do soboty" - uciął Szlachtowicz. Do Wrocławia wybiera się także grupa około 200 kibiców z Włocławka. Początek meczu Śląsk - Anwil w sobotę o godzinie 15.