W zespole HydroTruck zabrakło w niedzielę kontuzjowanego (naciągnięty mięsień dwugłowy) najlepsze strzelca - Gruzina Dudy Sanadze (średnia 17,7 pkt w spotkaniu) i Amerykanina Cullena Neala (kłopoty z żołądkiem). Mimo to zespół trenera Roberta Witki odprawił z kwitkiem zielonogórzan, którzy kilka dni temu w meczu na szczycie pokonali mistrza Polski Anwil Włocławek (93:91). Radomianie na dwie i pół minuty przed końcem czwartej kwarty przegrywali po rzucie Amerykanina Markela Starksa zza linii 6,75 m 62:66. Rzut Artura Mielczarka na 17 sekund przed końcem doprowadził do remisu 66:66 i dogrywki. W dodatkowym czasie kluczowym graczem był doświadczony, 35-letni rozgrywający Obi Trotter, który trafił za trzy punkty, a sukces przypieczętował wolnym. Było to dziewiąte zwycięstwo zespołu z Radomia, który ma o trzy wygrane więcej od ostatniej drużyny w tabeli Miasta Szkła Krosno i lepszy bilans bezpośrednich meczów z klubem z Podkarpacia. "Nawet przez sekundę nie zastanawiałem się, czy to mój największy sukces w karierze trenerskiej, która dopiero co się rozpoczęła. Na pewno to najbardziej utytułowany rywal z jakim udało się wygrać w tym sezonie. Każde zwycięstwo przychodzi nam ciężko i nie było ich za wiele w rozgrywkach, więc nie mogliśmy zakładać takiego scenariusza" - powiedział PAP trener Robert Witka, który pierwszy rok pracuje jako szkoleniowiec. W jego opinii nieobecność liderów drużyny - Gruzina i Amerykanina dodała innym zawodnikom motywacji. Była też determinacja i zaangażowanie. "Stelmet nie wykorzystał swego potencjału, a my staraliśmy się przeszkadzać im jak najbardziej i to się udało. Nieobecność Dudy i Cullena, czyli dwóch czołowych strzelców paradoksalnie scaliła zespół. W takim składzie byliśmy troszeczkę nieprzewidywalni. Bardzo dobrze zagrał Daniel Wall i Artur Mielczarek, a reszta na swoim poziomie. Determinacja plus fundamenty koszykarskie sprawiały, że przez dłuższą część meczu mogliśmy walczyć jak równy z równym. W końcówce trafiliśmy szczęśliwie z dystansu. - Chłopcy pokazali serce i charakter, bo właśnie tym potrafili zniwelować fizyczną przewagę Stelmetu. Trzeba umieć wykorzystać słabsze mecze faworyta. Po meczu z Dąbrową Górniczą największe pretensje do graczy miałem o nieodpowiednie zaangażowanie. Dziś było to, czego oczekujemy - trenerzy, władze klubu, kibice" - podkreślił 37-letni szkoleniowiec, przed laty trzykrotny mistrz Polski (2003, 2011 i 2012) jako zawodnik.